"Nie możemy powiedzieć, że nic się nie dzieje, bo z filmów i materiałów wizualnych, które są obecnie dostępne w otwartych źródłach, możemy powiedzieć, że rzeczywiście jakieś próby desantu były" - mówił na antenie internetowego Radia RMF24 Bartłomiej Wypartowicz, ekspert od spraw militarnych portalu Defence24.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Według rzeczniczki sił ukraińskich na południu kraju, Natalii Humieniuk, doniesienia o desancie ukraińskim na lewy (wschodni) brzeg Dniepru w obwodzie chersońskim są przedwczesne. Jej zdaniem trwają działania "na różnych kierunkach". Rzeczniczka podkreśla, że przedwczesnym jest mówienie o tym, jako o fakcie dokonanym. Są to jak na razie "wnioski analityków" - mówiła, cytowana w niedzielę wieczorem przez portal Ukrinform.
Zdaniem gościa Radia RMF24, desant został przeprowadzony przez marins i siły specjalne operacji ukraińskich. Najpierw zaatakowano Krynki, a potem na lewym brzegu Ukraińcy poszli dalej do kolejnych osad. Pojawiały się informacje, że osady te zostały wyzwolone. Natomiast Rosjanie cały czas mają kontratakować - mówił, opierając się o dostępne w sieci nagrania.
Ekspert uważa, że Ukraińcy utrzymują swoją obecność w miejscowości Oleszki już od dłuższego czasu.
Bartłomiej Wypartowicz tłumaczy natomiast, że w okolicach Awdijiwki sytuacja jest znacznie bardziej rozwojowa: Rosjanie zaczęli ponawiać szturmy "mięsne", bardzo podobne szturmy jakie były prowadzone w okolicach Sołedaru czy Bachmutu, po prostu z bardzo dużą siłą zaczynają atakować Awdijiwkę, miejsce, które jest bardzo znaczące, Rosjanie próbują zdobyć je już od ośmiu lat.
Na ten moment wszystkie ataki są rozbijane przez Ukraińców. Mamy bardzo dużo filmów, które pokazują, jak sprzęt zmechanizowany, w tym czołgi, są niszczone - wyjaśnia Bartłomiej Wypartowicz, zwracając uwagę na krążące po sieci nagrania, na których Ukraińcy niszczą rosyjski sprzęt wojenny.
Na sugestie prowadzącego Tomasza Terlikowskiego, że jest to element ukraińskiej wojny informacyjnej, ekspert odpowiada: Inaczej sytuacja wyglądałaby, jeżeli Ukraina dużo szybciej dostałaby pomoc militarną, o którą prosiła, bo w momencie, kiedy kolektywny Zachód zwlekał z przekazaniem nowoczesnych czołgów czy pocisków dalekiego zasięgu, to na tym froncie zaporoskim Rosjanie bardzo dobrze przygotowali się do obrony. Ta linia jest bardzo dobrze umocniona i tam, żeby się przez nią przebić na razie Ukraińcy mają ciężko. Mam nadzieję, że w przyszłości to się uda.
Bartłomiej Wypartowicz zwraca uwagę również na zmiany pogodowe, które znacznie utrudnią operacje wojskowe z użyciem ciężkiego sprzętu: Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, Kyryło Budanow, mówił, że te ataki będą kontynuowane nawet piechotą. Natomiast wydaje się, że obecnie ta inicjatywa przechodzi powoli w ręce Rosjan. Zobaczymy, jak ta sprawa się potoczy.
Zdaniem eksperta problem ten mógłby zostać rozwiązany, gdyby Stany Zjednoczone przekazały Ukraińcom większe ilości nowoczesnej broni, w tym rakiety dalekiego zasięgu ATACMS. Obecnie została przekazana ta starsza wersja z głowicą kasetową i już zrobiła bardzo duże szkody na lotnisku w Berdiańsku. Pytanie, czy te pociski będą przekazywane w większej ilości? I czy Niemcy zdecydują się w końcu na przekazanie swojego odpowiednika pocisków dalekiego zasięgu, czyli Taurusów - dodaje.
Według prowadzącego, w obawie o możliwą eskalację, Zachód ogranicza Ukraińcom możliwość użycia tej broni.
Ekspert odpowiada: "Być może tak właśnie jest. Natomiast trzeba pamiętać, że Ukraina ma też swój przemysł zbrojeniowy, w tym drony nawodne, czy też bezzałogowe statki powietrzne. Ataki na Krym i okolice Sewastopolu, ataki dronów czy morskie cały czas się powtarzają. To nie jest tak, że tam się nic nie dzieje" - podsumowuje na antenie internetowego Radia RMF24 Bartłomiej Wypartowicz.
Opracowanie: Wiktoria Krzyżak