Istnieje możliwość wykorzystania Białorusi do omijania sankcji nałożonych na Rosję i dostarczania jej pomocy wojskowej. Jest to "dość prawdopodobne", jeśli Chiny podejmą konkretne decyzje co do takiej pomocy - ocenia w rozmowie z PAP dr Marcin Przychodniak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Eksperci amerykańskiego think tanku Instytut Studiów nad Wojną (ISW) ostrzegali, że porozumienia podpisane w Pekinie w czasie wizyty Łukaszenki mogą ułatwić Chinom omijanie sankcji poprzez dostarczanie pomocy dla Rosji poprzez Białoruś. Zaznaczali jednak również, że białoruski dyktator dąży do umocnienia chińskich wpływów gospodarczych w swoim kraju, by ograniczyć jego uzależnienie od Rosji.
Według dr. Przychodniaka Białoruś jest dla Chin partnerem drugorzędnym, istotnym nie jako podmiot i szansa na obiecujące korzyści płynące ze współpracy gospodarczej, lecz jako narzędzie, zwłaszcza w obecnej sytuacji międzynarodowej.
Dlatego wizyta Łukaszenki, oprócz standardowych deklaracji o możliwościach chińskich inwestycji i woli dalszej, pozytywnej współpracy, z chińskiej perspektywy ma podkreślać znaczenie międzynarodowe ChRL, zwłaszcza w Europie Wschodniej, i wskazać Rosji, że współpraca Chin z Białorusią nie jest zależna od rosyjskiej zgody - ocenia dr Przychodniak.
Jego zdaniem Chiny podtrzymują polityczne wsparcie dla Łukaszenki, chcąc pokazać, że w relacji z Rosją są pierwszoplanowym partnerem i będą rozwijać stosunki z Białorusią samodzielnie, podobnie jak w przypadku państw Azji Centralnej.
Pokazują Rosji, że ich relacje mają ograniczenia i wskazują, dość symbolicznie, ale jednak, że strategiczne partnerstwo z Rosją ma też swoją cenę, akceptacji na przykład wzmocnienia chińskich relacji z Białorusią - uważa analityk PISM.
Według niego nie bez znaczenia jest również poparcie wyrażone przez Łukaszenkę dla "stanowiska Chin w sprawie politycznego rozwiązania kryzysu ukraińskiego". Pekin opublikował ten dokument przy okazji rocznicy rosyjskiej inwazji, a niektóre media określały go mianem "chińskiego planu pokojowego", choć zdaniem ekspertów nie zawiera on konkretów i sprzyja Kremlowi.
Komunistyczne władze ChRL nie potępiły rosyjskiej agresji i wzbraniają się przed nazywaniem jej inwazją. W oficjalnych chińskich komunikatach mowa najczęściej o "kryzysie" albo "kwestii ukraińskiej". Pekin sprzeciwia się również sankcjom nakładanym na Moskwę przez kraje zachodnie i ich sojuszników, a państwowe chińskie media promują propagandową narrację Kremla.
Podczas niedawnego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw grupy G20 wojnę na Ukrainie potępili wszyscy członkowie grupy, za wyjątkiem Rosji i Chin - podała agencja Reutera, powołując się na władze Indii, które przewodniczyły konferencji.
Władze USA informowały w ostatnich tygodniach o obawach, że Chiny już udzielają Rosji "nieśmiercionośnego wsparcia" i rozważają przekazywanie jej również broni i amunicji. Pekin temu zaprzeczył, oskarżając NATO o podsycanie konfliktu poprzez dostawy broni dla Ukrainy.