Rejestrowane bezrobocie jest niskie, ale dane te nie odzwierciedlają wydarzeń ostatnich miesięcy: mnóstwo osób straciło źródło utrzymania, liczba ofert pracy na rynku zmalała i są one mniej atrakcyjne niż przed kryzysem - ocenił Sergiusz Prokurat z Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

REKLAMA

"Ograniczając swoją działalność w czasach kryzysu firmy rezygnują z zatrudniania nowych pracowników, redukują koszty - co odbija się na liczbie zatrudnionych pracowników i oferowanym wynagrodzeniu - oraz rezygnują z inwestycji" - stwierdził Prokurat.

Zdaniem ekonomisty kryzys wywołany epidemią COVID-19 oraz falą regulacji destabilizujących działalność podmiotów gospodarczych jest wciąż głównym tematem debat, także dotyczących polityki społecznej.

"Kondycja rynku pracy, na którym zatrudnionych jest 16,5 milionów Polaków (dane GUS), często niesłusznie oceniana jest wyłącznie zero-jedynkowo - tylko na podstawie spadku bądź wzrostu rejestrowanego bezrobocia" - ocenił.

"Tymczasem rejestrowanym bezrobociem kryzys jest dostrzegalny również w innych aspektach funkcjonowania rynku pracy" - dodał.

W ocenie Prokurata kryzys na rynku pracy będzie przypominał długą falę tsunami i dopiero się zaczyna.

"Wydłużaniu się czasu trwania problemów na rynku pracy sprzyjać będzie np. uchwalona przez Sejm 4 czerwca 2020 r. ustawa o dodatku solidarnościowym i o podniesieniu zasiłku dla bezrobotnych" - ocenił ekonomista.

"Nowe przepisy podnoszą kwotę zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł (wypłacane od 1 września 2020 r.)" - dodał.

Jego zdaniem w trakcie kryzysu 2008-2009, na początku 2009 r. bezrobocie rejestrowane łagodnie rosło, natomiast w drugiej połowie roku przyśpieszyło, a jego wzrost trwał do marca 2010 roku. "Światowej dekoniunktury nie da się uniknąć, więc ten scenariusz jest prawdopodobny" - napisał.


Chwilowy wzrost ofert pracy przez oferty sezonowe


"Jeżeli poszerzymy nasze spojrzenie na rynek pracy, to rozmiary kryzysu są widoczne w spadku popytu na pracę" - ocenił Prokurat.

"Widać wyraźnie, że pracodawcy ograniczają swoje plany zatrudnieniowe. Optymizm wyrażany przez rząd, że liczba nowych ofert pracy wzrosła w maju 2020 r. w porównaniu z kwietniem 2020 r. aż o 37,7 proc. jest nieuzasadniony" - dodał.

Wedle ekonomisty wzrost ten wynika bowiem z sezonowości pracy i zmniejszonej liczby obcokrajowców, w szczególności zza wschodniej granicy.

"Ponadto pojawiające się nowe ogłoszenia z ofertami pracy są mniej atrakcyjne, bo np. pozbawione benefitów, m.in sportowych czy abonamentów medycznych" - stwierdził. "Oferty pracy tracą na atrakcyjności, ponieważ pracodawcy szukają oszczędności i muszą ciąć koszty" - ocenił Prokurat.

Zarabiamy mniej - pierwszy raz od siedmiu lat

Ekonomista wskazał, że kwiecień 2020 r. był pierwszym od siedmiu lat miesiącem, w którym Polacy zarabiali mniej (dane za GUS, 2020) - wynagrodzenia w firmach zmalały o 1,4 proc.

"Również z "Diagnozy+" wynika, że gospodarstwa domowe zanotowały spadek dochodów z pracy" - napisał.

"I jeszcze jedno ważne zjawisko: w ostatnich miesiącach następuje intensywna cyfryzacja pracy - pracownicy uczą się korzystać z oprogramowania do pracy zespołowej, wykorzystywać zalety pracy 2.0, uzyskiwać zdalny dostęp do zasobów firmowych poprzez narzędzia do pracy grupowej, a także uczestniczyć w wirtualnych spotkaniach" - podsumował.