Dróżnik ze Starzyn kierujący ruchem pociągów, kiedy doszło do katastrofy pod Szczekocinami, będzie obserwowany w szpitalu psychiatrycznym jeszcze przez miesiąc. Zdecydował tak sąd w Częstochowie. Podejrzany o spowodowanie katastrofy jest w szpitalu już od dwóch miesięcy.
Przedłużenia tego pobytu domagali się biegli psychiatrzy i psycholog. Uznali, że na podstawie dotychczasowej czterotygodniowej obserwacji nie są w stanie wydać opinii o stanie zdrowia mężczyzny. To maksymalny okres obserwacji. Dalej już przedłużony być nie może - zastrzega jednak sędzia Bogusław Zając.
Biegli chcą przeprowadzić m.in. dodatkowe badania mężczyzny.
Z powodu złego stanu zdrowia dyżurny nie został przesłuchany przez prokuratorów, więc nie usłyszał formalnie zarzutu. Do szpitala psychiatrycznego trafił krótko po zatrzymaniu.
3 marca w pobliżu Szczekocin - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - czołowo zderzyły się pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa - Kraków.
Według prokuratury, dyżurny skierował jeden z pociągów na niewłaściwy tor. W katastrofie zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.