Najemnicy Grupy Wagnera ciągle stacjonują tuż za naszą wschodnią granicą, a Ukraińcy systematycznie i z powodzeniem atakują cele głęboko na terytorium Rosji. Wojna w Ukrainie trwa, a na antenie internetowego Radia RMF24 w rozmowie z Pawłem Balinowskim najnowsze informacje komentowała Anna Maria Dyner, analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. „Na razie jeszcze jest za wcześnie, żeby mówić o jakichkolwiek poważnych sygnałach, że społeczeństwo rosyjskie zmienia swoje podejście do tak zwanej specjalnej operacji wojskowej, ale sądzę, że kropla drąży skałę” - mówiła.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W ostatnich dniach pojawiły się doniesienia o atakach na rosyjską infrastrukturę przeprowadzonych przez ukraińskich wojskowych w różnych miejscach w głębi Rosji. Doszło między innymi do ataku na bazę w Noworosyjsku. Zdaniem gościa Radia RMF24 wszystkie te działania są prowadzone w sposób przemyślany i celowy.
Zdaniem Dyner tego typu działania mają charakter militarny. Analityczka przywołuje cele, które udało się osiągnąć stronie ukraińskiej: Można wskazać kilka kwestii związanych choćby z utrudnianiem Rosji produkcji zbrojeniowej czy utrudnianiem przerzucania sprzętu wojskowego na Krym. Tego typu rzeczy są bardzo istotne z punktu widzenia całej operacji wojskowej.
Z drugiej strony jednak można wskazać też inne zadania, które Ukraińcy stawiają takim działaniom. Mają oddziaływać psychologicznie na rosyjskie społeczeństwo, pokazywać, że siły rosyjskiej obrony powietrznej nie są w stanie zobaczyć wszystkich zagrożeń, nie są w stanie zwalczyć wszystkich statków powietrznych, które zmierzają w stronę rosyjskiej stolicy. I ma to powodować refleksję po rosyjskiej stronie i wprowadzać element strachu - tłumaczyła analityczka.
W ostatnim czasie pojawiają się informacje o rozpoczęciu procesu wycofywania wagnerowców z terytorium Białorusi. Ekspertka nie daje im jednak wiary. Ten wątek pojawił się na jednym źródle w Telegramie, które nie jest potwierdzane przez żadne inne źródła. Na przykład białoruski Hajun, czyli bardzo rzetelne źródło, jeżeli chodzi m.in. o sprawdzanie tego, co robi Grupa Wagnera, wczoraj wyraźnie napisał, że nie było przemieszczenia żadnych dużych grup wagnerowców oraz sprzętu. Więc w zasadzie mamy tutaj zestawienie źródła bardzo wiarygodnego oraz źródła niewiarygodnego - powiedziała.
Nie zmienia to jednak faktu, że, zdaniem analityczki, najemnicy ostatecznie w zasadniczej większości Białoruś opuszczą, żeby wziąć udział w konfliktach toczących się na kontynencie afrykańskim. Na Białorusi zostanie pewnie niewielka część grupy Wagnera. Być może będzie tam zlokalizowany podstawowy obóz, z którego oni będą rotować - przewidywała.
Sytuacja ta, niezależnie od dalszych planów wagnerowców, zmusza kraje sąsiadujące z Białorusią do zwiększonej aktywności w celu zapewnienia bezpieczeństwa na granicy. Kilka takich działań przytoczyła rozmówczyni Pawła Balinowskiego: Od jutra Łotwa wprowadza reżim zwiększonej ochrony granicy, który jest przewidziany na pół roku. Litwa również zwiększyła ochronę swojej granicy. Odnotowano brytyjski samolot zwiadowczy, rozpoznawczy, który wzdłuż tej granicy się przemieszczał. Więc jak widać sojusznicy nie bagatelizują tego zagrożenia.
Sytuacja na naszej wschodniej granicy pozostaje napięta. Wpływa na to nie tylko obecność u naszych sąsiadów najemników Grupy Wagnera. Można było odnotować, jeszcze w tygodniach, zanim rozpoczęło się przemieszczenie wagnerowców do Białorusi, wzrost agresji w stosunku do naszych funkcjonariuszy - podkreślała Dyner.
Ciągle także obserwujemy dużą liczbę prób nielegalnego przekraczania granicy. Zdaniem ekspertki sytuacja ta może się pogorszyć w najbliższym czasie. Może się zdarzyć taka sytuacja, że grupa Wagnera będzie, chcąc zarobić, wysyłała dodatkowych migrantów z państw afrykańskich na granicę - mówiła.
Opracowanie Dorota Hilger