​Polska rozszerza swoje zdolności defensywne; w 2023 roku przeznaczymy na obronność ponad 4 proc. PKB, to dwukrotnie więcej niż poziom oczekiwany od sojuszników w NATO. Budujemy wspólne bezpieczeństwo - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla "Le Figaro".

REKLAMA

Treść rozmowy została w sobotę wieczorem opublikowana na stronie prezydenckiej kancelarii. Andrzej Duda pytany był w wywiadzie m.in. o relację strategiczną Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Na pytanie, czy jest to dla niego gwarancja bezpieczeństwa, prezydent zauważył, że "zrobiliśmy wszystko, by wejść do NATO, właśnie po to, by otrzymać gwarancję z artykułu 5. Traktatu".

"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"

"Nie chodzi tylko o słowa. Dzisiaj, wraz ze wzmocnioną obecnością NATO na flance wschodniej, prawie 10 000 amerykańskich żołnierzy jest obecnych na naszej ziemi. Polska rozszerza swoje zdolności defensywne. Dokonujemy zakupów uzbrojenia. W 2023 r. przeznaczymy na obronność ponad 4 proc PKB. To dwukrotnie więcej niż poziom, jakiego oczekuje się od sojuszników w NATO. Dziś budujemy wspólne bezpieczeństwo, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - podkreślił prezydent.

Na pytanie, czy wyobraża sobie ewentualny atak Rosji na Polskę, odpowiedział, że "atak Rosji na Polskę byłby atakiem Rosji na NATO". "Kiedy w 2001 r. Stany Zjednoczone stały się obiektem ataku, wszyscy sojusznicy opowiedzieli się po stronie Amerykanów i walczyli z terrorystami. Wierzymy, że jeśli doszłoby do ataku na państwo należące do NATO, niezależnie od tego, jakie by było, to odpowiedź byłaby taka sama: szybka i zdecydowana" - podkreślił prezydent.

Andrzej Duda podkreślał również podczas rozmowy, że Ukraina musi pilnie otrzymać pomoc. Na pytanie, o to, czy Rosjanie mogą jeszcze wygrać wojnę na Ukrainie, prezydent odparł: "Tak, mogą, jeśli Ukraina nie otrzyma bardzo pilnie pomocy. Nie mają nowoczesnej infrastruktury wojskowej, ale mają ludzi".

"Jeśli nie wyślemy sprzętu wojskowego do Ukrainy w nadchodzących tygodniach Putin może wygrać. Może wygrać i nie wiemy, gdzie się zatrzyma" - podkreślił prezydent.

"Polacy nie zapomnieli, czym jest rosyjska okupacja"

Podczas rozmowy mówił także m.in. o tym, że jest bardzo dumny z Polaków, z pomocy, jaką zaoferowali ukraińskim uchodźcom, którzy uciekali przed bombami. Jak wskazywał, "Polacy nie zapomnieli, czym jest rosyjska okupacja, czym jest rosyjska inwazja i jak zachowuje się wojsko rosyjskie". "Jego przybycie oznacza śmierć, brutalność, bezlitosną walkę" - zaznaczył.

Pytany, czy "ocena rosyjskiej agresji na Ukrainę oraz jego znakomite relacje z prezydentem Ukrainy, z przywódcami krajów bałtyckich i pozostałych państw Europy Wschodniej pomagają ożywić region Trójmorza", Andrzej Duda odpowiedział, że "rzeczywiście Europa środkowa od lat ostrzegała przed Władimirem Putinem".

"W 2008, kiedy Rosja zaatakowała Gruzję, polski prezydent Lech Kaczyński, wspólnie z przywódcami Ukrainy i państw bałtyckich, udał się do Tbilisi, gdzie w decydującym momencie, przed tłumem zgromadzonych w centrum miasta Gruzinów prezydent Kaczyński powiedział pamiętne słowa, że jeśli nie zatrzyma się Rosji, to: Dzisiaj Gruzja, jutro być może państwa bałtyckie, Ukraina, a później być może mój kraj, Polska" - przypomniał prezydent.

"Jesteśmy razem, ale także jesteśmy w NATO"

Prezydent zauważył, że państwa Europy Wschodniej są solidarne razem wobec Moskwy. "Jesteśmy razem, ale także jesteśmy w NATO" - zaznaczył. "Co bardzo istotne, nasze terytorium to teren strategiczny prowadzący w stronę krajów bałtyckich poprzez Korytarz Suwalski. Jeśli Korytarz Suwalski, 65 km granicy polsko-litewskiej, pomiędzy Białorusią a rosyjskim obwodem kaliningradzkim, nie będzie broniony, kraje bałtyckie zostaną odcięte od pozostałej części państw NATO. Traktujemy to bardzo poważnie, zarówno my, jak i nasi bałtyccy partnerzy" - zaznaczył.

Podczas rozmowy padło również pytanie o to, czy było potrzebne podnoszenie przez Polskę kwestii niemieckich reparacji wojennych po zniszczeniach drugiej wojny światowej. "Prawda jest taka, że Niemcy nie zrobili nic, aby wypłacić reparacje po drugiej wojnie światowej. Całe polskie społeczeństwo jest zgodne co do reparacji. Nie ma w Polsce żadnej rodziny, której jakiś członek nie zostałby zabity przez Niemców. Nie ma miejsca, które by nie ucierpiało" - odpowiedział Andrzej Duda.

"Odbudowywaliśmy Polskę po wojnie własnymi siłami. Inne kraje, takie jak Grecja, wciąż chcą domagać się reparacji. Dlaczego państwo polskie, które było największą ofiarą wojny, straciło 6 milionów swoich obywateli, miało kompletnie zburzoną stolicę, państwo z największymi stratami i największymi zniszczeniami, miałoby nic nie otrzymać?" - powiedział prezydent.