Nabrzeża portu na irańskiej wyspie Chark są puste. Ta pozornie nieznacząca informacja może okazać się bardzo istotna dla naszych budżetów. Oznacza bowiem, że obawy przed rychłym atakiem Izraela na główny irański terminal eksportu ropy są poważne. Jeśli groźby się potwierdzą, na stacjach paliw zamiast cen z piątką z przodu, zobaczymy może nawet stawki za litr... z siódemką na początku.

REKLAMA

Wyspa Chark położona jest w Zatoce Perskiej, kilkanaście mil morskich od wybrzeża Iranu. Z lądem łączą ją rurociągi, a z resztą globu port naftowy. Przez dwukilometrowy, wysunięty w stronę stałego lądu pirs, przy którym napełniane są ropą ogromne zbiornikowce, może popłynąć w świat dziennie nawet 7 mln baryłek ropy. Zdolności przeładunkowe tego portu są wykorzystywane w jednej czwartej.

Iran zarabia na eksporcie ropy fortunę

Nie wiadomo, ile dokładnie Iran sprzedaje ropy, bo eksport obłożony jest sankcjami. Iran te sankcje skutecznie jednak omija. Dysponuje, podobnie jak Rosja, szarą flotą tankowców, które przewożą surowiec, przede wszystkim do Chin. Według organizacji United Against Nuclear Iran, kraj dysponuje niemal czterystoma tankowcami.

Przez wyspę Chark przechodzi niemal cały eksport ropy. Ta jest dla Iranu kluczowym źródłem dochodów, stanowiąc około 40 proc. całości eksportu. Według irańskiego urzędu celnego, przez rok, do końca marca 2024 roku, wartość sprzedanej za granicę ropy sięgnęła 35 mld dolarów. Od tego czasu eksport zapewne się zwiększył.

W oczekiwaniu na atak

W ciągu ostatnich godzin ruch tankowców na wyspie zamarł. Tak twierdzą cytowani przez amerykańską telewizję CNBC TankerTrackers. To portal śledzący ruch tankowców, w tym tych z tzw. flot cieni. Serwis wielokrotnie ujawniał ekskluzywne informacje dotyczące statków przewożących ropę.

O tym, że coś się dzieje na Chark, świadczy również analiza map śledzących ruch morski. Tam wokół wyspy można zauważyć tylko oznaczenia małych jednostek, w tym holowników. Ten wniosek może być jednak mylący, bo trzeba pamiętać jednak, że omijające sankcje tankowce i tak wyłączają transpondery i zaciemniają dane identyfikacyjne.

Wspomniany portal wskazuje jednak na zdjęcia satelitarne. Porównanie aktualnych zdjęć tego akwenu, wykonanych z europejskiego satelity systemu Copernicus, do obrazu z końca września, rzeczywiście pokazuje, że ruch tankowców zamarł.

Atak "trochę...no"

Brak ruchu wokół głównego punktu przesyłowego Iranu może wskazywać na to, że Teheran liczy się z możliwością rychłego izraelskiego ataku na instalacje wielkiego terminalu.

Nie jest to trudne do wyobrażenia. Chark była bombardowana niejednokrotnie podczas wojny Iranu z Irakiem i nawet twórcy gier komputerowych, takich jak Delta Force i Battlefield 3 umieszczali ją w swoich wojennych scenariuszach.

Atak można uznać za prawdopodobny również po tym, jak wczoraj prezydent USA przyznał, że Izrael bierze go pod uwagę jako szczególnie bolesną dla gospodarki Iranu wersję odwetu za częściowo skuteczny wtorkowy atak Iranu rakietami Fattah na izraelskie bazy wojskowe. "Dyskutujemy o tym, myślę że to byłoby trochę... no" - tak w wolnym tłumaczeniu Joe Biden odpowiedział na pytanie o możliwość zbombardowania wyspy.

Wcześniej premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział, że Iran zapłaci "wysoką cenę" za wysłanie nad Izrael prawie 200 rakiet.

O ile podrożeje paliwo?

Eksperci nie są zgodni co do efektu rynkowego ewentualnego ataku na Chark. Szacują, że cena ropy wzrosłaby przy takim rozwoju sytuacji o 5 proc. do 25 proc. Oczywiście wzrost zależałby od wielu okoliczności, w tym od skali zniszczeń i od ewentualnej odpowiedzi Iranu.

Średnio litr 95-tki i diesla kosztuje teraz w Polsce 5 złotych 90 groszy. Dotychczasowy efekt wyjątkowego wzrostu napięcia między Izraelem i Iranem i tak już sprawia, że na stacjach paliw u nas taniej nie będzie i na bliżej nieokreślony czas kierowcy muszą zapomnieć o obniżkach cen, do których przyzwyczaili się w ostatnich miesiącach.

Cena ropy jest teraz o 10 proc. wyższa niż przed atakiem Iranu na Izrael, a do tego osłabienie złotego i dzisiejsze dobre dane z rynku pracy w USA podnoszą kurs dolara, który przez ten sam czas podrożał o trzy procent. W efekcie już idą w górę ceny hurtowe paliw w Polsce, więc stawki na stacjach też pójdą w ich ślady.