Na trzy dni do Euro 2012 dziennikarze RMF FM podliczają dotychczasowe koszty przygotowań do mistrzostw. Sprawdzamy, ile wydały miasta gospodarze, ale nie tylko. Z tych wyliczeń wynika, że najwięcej za Euro 2012 zapłaciła Warszawa. Tuż za nią jest Poznań.

REKLAMA

Warszawski ratusz wydał na 40 inwestycji, związanych z piłkarskimi mistrzostwami, aż 6 miliardów złotych. Kolejne 11 miliardów wydały na stolicę województwo i rząd. Za te fundusze Warszawa kupiła na Euro 120 niskopodłogowych tramwajów, chwali się remontem dworców Gdańskiego, Wschodniego, Centralnego i przy Stadionie Narodowym, do tego węzłów drogowych Marsa i Łopuszańska oraz budową trasy S8.

Miasto wydało także 3 miliony złotych na przygotowanie do mistrzostw szpitali i punktów medycznych.

Największy wydatek w Warszawie to budowa Stadionu Narodowego, za który państwo zapłaciło około 1 miliarda 700 milionów złotych.

To, co zdecydowanie będzie się rzucało w oczy to strefa kibica w centrum Warszawy, tuż przed samym Pałacem Kultury. Ratusz wydał na nią 24 miliony złotych, kolejne 4 miliony dołożyła UEFA. To - oprócz Stadionu - główna inwestycja związana z Euro 2012.

Poznań, Gdańsk i Wrocław

Drugim miastem, które najwięcej wydało na Euro 2012 jest Poznań. Tam z kasy miasta na budowę dróg, lotniska i generalny remont całego miasta ratusz wydał ponad 4,5 miliarda złotych, do tego jeszcze prawie 8 miliardów dołożyły władze centralne. To więc drugie najdroższe miasto - choć co ciekawe - stadion miało najtańszy. Budowa obiektu na Euro kosztowała tylko 747 milionów złotych.

Stolica Wielkopolski dużo wydała na Termy Maltańskie, ale na ten najnowocześniejszy w Polsce zespół basenów Poznań czekał od kilkunastu lat. Potężne kwoty poszły też na dworzec kolejowy czy remonty dróg, z których część będzie kontynuowana po Euro. Podkreślić należy jednak, że przecież cała ta infrastruktura, łącznie z odnowionym taborem tramwajowym i autobusowym, bardziej będzie służyć mieszkańcom niż kibicom. Z drugiej strony Poznań ma przez te inwestycje dwa miliardy złotych zadłużenia i z trudem mieści się w dopuszczalnych prawem granicach.

Kolejne dwa miasta na liście, czyli Wrocław i Gdańsk wydały mniej więcej po równo: od 3,5 do 4 miliardów złotych. Średnio jednego wrocławianina organizacja Euro kosztuje 6 tysięcy złotych. To koszt budowy stadionu, nowego portu lotniczego, przebudowy kilkunastu ulic i kupna nowoczesnych tramwajów i działalności Strefy Kibica. Miasto z własnej kasy wydało na te cele 4 miliardy złotych. Drugie tyle na inwestycje dołożyły: rząd, województwo i Unia Europejska. Mieszkańcy Wrocławia mają nadzieję, że inwestycja, chociaż częściowo, się zwróci. Może na przyszłość turystów ściągnie - mówi jedna z wrocławianek. Magistrat nie podaje, ile pieniędzy się zwróci. Asekuracyjnie zaznacza, że gdyby chciał się reklamować we wszystkich krajach, które pokażą Wrocław w czasie Euro, musiałby wydać dziesięć razy.

W Gdańsku już obliczono, jakie zyski przyniesie Strefa Kibica. Z wydanych na nią 10 milionów złotych zwrócić ma się, według szacunków urzędników, 9 i pół miliona. Głównie dzięki gastronomii i dochodom z biletów na koncerty gwiazd. Łącznie na gdańskie przygotowanie do Euro 2012 wydano ponad 3 i pół miliarda złotych. To suma miejskich, rządowych i unijnych pieniędzy oraz kredytu zaciągniętego na budowę stadionu.

Kraków poniósł najmniejsze koszty

Najskromniejsze wydatki były w Krakowie - prawie 900 milionów - ale tam meczów nie będzie. Pod Wawelem będą za to mieszkały drużyny. W stolicy Małopolski najdroższe były przebudowy 3 stadionów: Wisła Kraków kosztowała 540 mln, Cracovia 160 mln, najtańszy - bo robiony na spółkę z Anglikami - był "Hutnik" . Mamy więc nowe boiska, które w czerwcu będą służyć tylko do treningów. Kraków zainwestował także w remont przejścia podziemnego w okolicach dworca PKP, kilku ulic i przebudowę węzłów komunikacyjnych.

Oddaliśmy m.in. rondo Ofiar Katynia, dzięki temu kibice będą mogli się łatwiej dostać do centrum - mówi Filip Szatanik z urzędu miasta. Inwestycje te niestety były budowane na kredyt. Tylko w tym roku Kraków będzie musiał oddać bankom aż 450 mln zł, czyli po 600 zł na głowę mieszkańca.