Policja i urzędnicy pęcznieją z dumy, że udało im się zamknąć kilkaset punktów sprzedających dopalacze. Akcja jeszcze się nie zakończyła, a rząd już ogłasza zwycięstwo w tej wojnie. Tymczasem sprzedawcy środków odurzających szykują się do walki.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wszystkie punkty, wszystkie sklepy, wszystkie hurtownie, wszystkie zakłady, gdzie odbywa się produkcja dopalaczy, zostaną zamknięte i pozostaną zamknięte aż do odwołania - chełpił się rzecznik rządu Paweł Graś.
Nam nie wystarczają takie okrągłe zapewnienia. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski powiedział: "Sprawdzam". Nasz dziennikarz odwiedził pięć sklepów na Śląsku, gdzie wczoraj przeprowadzono kontrolę. Jak się okazało, wszystkie nadal są zamknięte.
Niestety dopalacze można zamawiać także przez telefon. Piotr Glinkowski wybrał więc kilka punktów z różnych części kraju i zadzwonił, oczywiście nie jako dziennikarz. Tylko raz spotkał się ze stanowczą odmową sprzedaży dopalaczy. W innym sklepie dowiedział się, że będzie on otwarty jutro od godz. 10.
Czy to oznacza, że w poniedziałek dopalacze znow będą legalne? Właściciele sklepów są przekonani, że tak. Bagatelziują akcję policji i sanepidu - są pewni, że prawo stoi po ich stronie.