Iran zaatakował Izrael, posyłając w jego kierunku ponad 300 dronów i pocisków. Iran uważa to za "zakończenie sprawy", ale już wcześniej Tel Awiw zapowiadał, że nie pozostawi ataku bez odpowiedzi. Jaka będzie forma izraelskiego odwetu? A może... w ogóle do niego nie dojdzie? Odpowiedzi nie chcą na pewno Amerykanie.

REKLAMA

Noc z soboty na niedzielę przyniosła atak Iranu na Izrael. Szumnie zapowiadany odwet za zbombardowanie irańskiej placówki dyplomatycznej w syryjskim Damaszku, w którym zginęło kilku członków irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, przyniósł znikomy skutek. Mowa jedynie o niewielkich uszkodzeniach w jednej z baz wojskowych na terenie Izraela i rannej siedmioletniej dziewczynce.

Iran wystrzelił w kierunku Izraela ponad 300 dronów kamikadze, pocisków balistycznych i pocisków manewrujących. Izraelskiej armii udało się jednak - przy pomocy sojuszników, np. Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii - zestrzelić 99 proc. środków napadu powietrznego. Mało tego - większość dronów i pocisków zostało zestrzelonych, zanim wtargnęły w izraelską przestrzeń powietrzną.

Zestrzelenie przez Izrael prawie wszystkiego, co Iran posłał w jego kierunku, to nie tylko demonstracja siły izraelskiej obrony powietrznej, ale i sygnał niezachwianego wsparcia ze strony sojuszników. Sporą część dronów i pocisków strącili bowiem Amerykanie i Brytyjczycy; pomagali też Francuzi i Jordańczycy.

Jak odpowie Izrael?

Skala irańskiego ataku jest być może większa, niż początkowo przewidywali eksperci. Wiadomo jednak było, że Teheran musi nasilić swoją odpowiedź na atak na swoją placówkę dyplomatyczną w Damaszku, który uznał za pogwałcenie swojej suwerenności.

Co dalej? Tego na razie nikt nie wie, może poza premierem Benjaminem Netanjahu, ale można spodziewać się izraelskiego odwetu (odwetu na odwet Iranu - i tak w kółko...). "Teraz piłka jest po stronie Izraela" - pisze w swojej analizie redaktor BBC ds. arabskich Sebastian Usher.

Jego zdaniem, Iran nie posiada tak zaawansowanego systemu obrony powietrznej, jakim broni się Izrael. "Dalsza eskalacja sprawi, że sytuacja w regionie wkroczy na niebezpieczne, niezbadane terytorium" - stwierdził.

Już wcześniej, zanim jeszcze Iran przeprowadził atak na Izrael, premier Benjamin Netanjahu ogłosił, że jego kraj jest gotowy na bezpośredni atak Teheranu i odpowie na niego tym samym. Jeśli ktoś nas skrzywdzi, skrzywdzimy jego - powiedział.

Co ważne, jak podała w nocy z soboty na niedzielę stacja CNN - do podjęcia decyzji o odpowiedzi na irański atak izraelski gabinet bezpieczeństwa upoważnił trzyosobowy gabinet wojenny. W jego skład wchodzą: premier Benjamin Netanjahu, minister obrony Joaw Galant i polityk opozycji Beni Ganc.

Iran wcześniej przekazał, że sobotni ostrzał Izraela - dokonany w odwecie na izraelskie uderzenie na irańską placówkę w Syrii - powinien zostać uznany za "zakończenie sprawy".

Zdecydowanie Izrael będzie poczuwał się do tego, by odpowiedzieć. Ten konflikt ma wszelkie cechy ku temu, by dalej eskalować - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM Jakubem Rybskim Jakub Gajda, specjalista ds. Bliskiego Wschodu.

A może... izraelskiego odwetu nie będzie?

Może jednak obejdzie się bez izraelskiego odwetu? Nie jest to na pewno na rękę Amerykanom i przyznał to w rozmowie z Benjaminem Netanjahu sam prezydent Joe Biden. Portal Axios podał, powołując się na przedstawicieli amerykańskiej administracji, że gospodarz Białego Domu jest przeciwny jakiemukolwiek odwetowi na Iran.

Jak podaje Axios, Biały Dom obawia się, że izraelski kontratak po irańskim uderzeniu może doprowadzić do szerszej wojny regionalnej. Dlatego, wskazując na sukces wspólnej obrony w strąceniu niemal wszystkich rakiet i dronów z Iranu, Joe Biden miał poradzić Benjaminowi Netanjahu, by "wziął zwycięstwo" i na tym zakończył wymianę ciosów z Iranem.

Miał mu też powiedzieć, że Stany Zjednoczone ani nie wezmą udziału, ani nie poprą jakichkolwiek operacji ofensywnych przeciwko Iranowi. W oficjalnym oświadczeniu po rozmowie Joe Biden powiedział że zapewnił Benjamina Netanjahu o "żelaznym" zobowiązaniu na rzecz obrony Izraela. Zapowiedział jednocześnie wspólną dyplomatyczną reakcję państw G7.

Jak powiedział z kolei w swoim oświadczeniu sekretarz obrony USA Lloyd Austin, Stany Zjednoczone strąciły "dziesiątki" dronów i rakiet wystrzeliwanych z Iranu, Iraku, Syrii i Jemenu. Wezwał też Iran do "natychmiastowego powstrzymania" jakichkolwiek dalszych ataków - w tym za pośrednictwem wspieranych przez Iran bojówek - i deeskalacji napięć. Nie szukamy konfliktu z Iranem, ale nie zawahamy się działać, by chronić nasze siły i wspierać obronę Izraela - zadeklarował.

Iran znów grozi... odwetem

Władze Iranu zagroziły w niedzielę, że użyją większej siły, jeśli Izrael dokona odwetu za sobotni atak dronami i pociskami.

"Islamska Republika Iranu nie zawaha się skorzystać ze swojego niezbywalnego prawa do samoobrony, jeśli zajdzie taka potrzeba" - napisał w oświadczeniu stały przedstawiciel Iranu przy ONZ Amir Saeid Irawani.

"Jeśli reżim izraelski ponownie dokona jakiejkolwiek agresji wojskowej, odpowiedź Iranu z pewnością będzie silniejsza i bardziej zdecydowana" - oświadczył.

Nasza odpowiedź będzie o wiele większa niż dzisiejsze działanie wojskowe, jeśli Izrael dokona odwetu na Iranie - powiedział państwowej telewizji szef sztabu irańskich sił zbrojnych gen. Mohammad Bagheri. Dodał, że jeśli Waszyngton wesprze jakikolwiek odwet Izraela, zaatakowane zostaną amerykańskie bazy wojskowe.

Dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) Hosejn Salami również zagroził odwetem na jakikolwiek atak na interesy, urzędników lub obywateli Iranu.