"Gdyby Donald Trump był prezydentem, Putin siedziałby teraz w Kijowie. Dlaczego nie powiesz 800 tys. Amerykanom polskiego pochodzenia tu w Pensylwanii, jak szybko byś oddał Polskę za przysługę?" - pytała Donalda Trumpa Kamala Harris podczas debaty kandydatów na prezydenta USA w Filadelfii. Trump odparł, że "gdyby był prezydentem, Putin siedziałby w Moskwie i nie stracił 300 tys. żołnierzy".
We wtorek wieczorem czasu lokalnego (w Polsce była 3 w nocy) w Filadelfii doszło do telewizyjnej debaty między wiceprezydent Kamalą Harris i byłym prezydentem Donaldem Trumpem. To pierwsza i jedyna dotąd zaplanowana telewizyjna debata między kandydatami Partii Demokratycznej i Partii Republikańskiej.
Harris i Trump spotkali się w National Constitutional Center w Filadelfii, a ich pojedynek rozegrał się według tych samych zasad, co debata Biden-Trump w Atlancie. 90-minutowa potyczka słowna odbyła się bez udziału publiczności, kandydaci mieli włączone mikrofony tylko wtedy, kiedy był im udzielany głos przez prowadzących. Przy sobie mieli tylko długopis, czyste kartki i butelkę wody.
Debatę zorganizowała telewizja ABC, a moderatorami byli prowadzący wieczorne wiadomości David Muir i Linsey Davis.
Debata zaczęła się od niespodziewanego uścisku dłoni zainicjowanego przez Harris - było to ich pierwsze w życiu spotkanie.
Pierwszym tematem była gospodarka. Donald Trump szybko jednak przeszedł do kwestii imigrantów.
Mamy miliony ludzi, którzy napływają do naszego kraju z więzień i aresztów, z zakładów psychiatrycznych i domów dla obłąkanych, i przybywają i zabierają pracę, którą obecnie wykonują Afroamerykanie i Latynosi, a także związki zawodowe (...) Widzimy, co się dzieje z miastami w całych Stanach Zjednoczonych. Oni przejmują miasta. Przejmują budynki. Wkraczają gwałtownie. To są ludzie, których Harris i Biden wprowadzili do naszego kraju i niszczą nasz kraj - powiedział Trump, podczas otwarcia debaty w Filadelfii odpowiadając na pytanie o gospodarkę.
Były prezydent zarzucił Joe Bidenowi i Kamali Harris, że obecna inflacja "rozwala kraj".
Harris podkreślała z kolei, że jest "jedyną kandydatką, która ma plan na podniesienie klasy średniej i robotników", wspominając o 6 tys. ulgach podatkowych na nowo narodzone dzieci i 50 tys. na założenie małych firm. Oskarżyła też Trumpa o wprowadzenie powszechnego podatku od dóbr, w postaci uniwersalnych ceł.
Trump odparł, że koszty ceł poniosą Chiny i "wszystkie te kraje, które nas wykorzystywały przez lata".
Odnosząc się do problemu imigracji, Harris oskarżyła Trumpa o to, że naciskając na republikańskich kongresmenów "zabił" ponadpartyjny projekt restrykcji imigracyjnych.
Zrozumcie, że ludzie w naszym kraju naprawdę potrzebują lidera, który angażuje się w rozwiązania, który faktycznie zajmuje się bieżącymi problemami. Były prezydent tymczasem to ktoś, kto wolałby wykorzystywać problem w kampanii zamiast go naprawiać - powiedziała Harris.
Trump powtórzył lansowane w ostatnich tygodniach przez republikanów teorie o tym, że haitańscy imigranci w Ohio jedzą psy i koty lokalnych mieszkańców. Kiedy moderatorzy debaty zwrócili uwagę, że władze miasta Springfield zdementowały te informacje, Trump odparł, że "widział ludzi mówiących to w telewizji". Wezwał też do deportacji 11 milionów nielegalnych imigrantów.
Harris stwierdziła, że słowa Trumpa świadczą o jego ekstremizmie, sugerowała, że mówi od rzeczy, przez co ludzie podczas jego wieców wychodzą z nich przed zakończeniem i odwracają się od niego politycy jego własnej partii. Podkreśliła, że poparło ją dotąd 200 republikańskich polityków.
Kolejnym wątkiem debaty była sprawa aborcji.
Trump stwierdził, że kandydat na wiceprezydenta demokratów Tim Walz opowiada się za aborcją w 9. miesiącu ciąży, twierdzi, że egzekucja dzieci po narodzeniu jest w porządku.
Jej wybór (wskazanie Walza na stanowisko wiceprezydenta - red.) mówi, że aborcja w dziewiątym miesiącu ciąży jest absolutnie w porządku. Mówi też, że egzekucja po narodzeniu (...) jest OK - powiedział Trump, odpowiadając na pytanie na temat aborcji. Były prezydent powiedział, że jest dumny, że za sprawą nominowanych przez niego sędziów doszło do zniesienia federalnego prawa do aborcji i oddania sprawy do decyzji poszczególnych stanów.
Harris zarzuciła Trumpowi kłamstwo oraz to, że jeśli zostanie prezydentem podpisze ustawę wprowadzającą ogólnokrajowy zakaz aborcji i doprowadzi do ukrócenia in vitro. Obiecała też, że podpisałaby ustawę przywracającą poprzednie ustawodawstwo w sprawie aborcji.
Prawdopodobnie zostałem postrzelony w głowę z powodu rzeczy, które oni o mnie mówią. Mówią o demokracji, że jestem zagrożeniem dla demokracji - mówił Trump, odpowiadając w ten sposób na sugestię Harris, że z powodu przyznania przez sąd immunitetu prezydentom, nic nie będzie w stanie powstrzymać Trumpa przed dyktatorskimi zapędami.
Zrozumcie, że to jest ktoś, kto otwarcie powiedział, że zakończy, cytuję, zakończy Konstytucję Stanów Zjednoczonych, że będzie wykorzystywał prokuraturę przeciwko swoim politycznym wrogom; ktoś, kto otwarcie wyrażał pogardę dla żołnierzy. Zrozumcie, co by to znaczyło, gdyby Donald Trump wrócił do Białego Domu bez żadnych barier ochronnych - mówiła wiceprezydent Harris.
Trump, odnosząc się do szturmu jego sympatyków na Kapitol, obwinił za sytuację demokratów i uchybienia w zapewnieniu bezpieczeństwa.
Nie miałem z tym nic wspólnego, poza tym, że poprosili mnie o wygłoszenie przemówienia.(...) Nie ja to zrobiłem. To zrobili inni - powiedział Trump, pytany o to, czy żałuje swoich działań 6 stycznia 2021 r. Obwinił przy tym ówczesną spikerkę Izby Reprezentantów Nancy Pelosi o niezabezpieczenie Kapitolu.
Trump ponowił przy tym swoje fałszywe twierdzenia o tym, że w rzeczywistości wygrał wybory 2020 r., mimo że w ostatnich tygodniach przyznał w wywiadzie, że "przegrał o włos".
Kamala Harris odparła, że 6 stycznia ówczesny prezydent podburzył brutalny tłum do insurekcji i zachęciła wyborców, którzy mają "dość chaosu i ataków na fundamenty tego kraju" do dołączenia do jej kampanii.
Nie możemy sobie pozwolić na prezydenta Stanów Zjednoczonych, który próbuje, tak jak w przeszłości, podważyć wolę wyborców w wolnych, uczciwych i sprawiedliwych wyborach - dodała.
Wiele podróżowałam jako wiceprezydent Stanów Zjednoczonych i światowi przywódcy śmieją się z Donalda Trumpa - oni się z ciebie śmieją. Rozmawiałam z przywódcami wojskowymi, część z których pracowała z tobą i mówią, że przyniosłeś hańbę - powiedziała Harris, potępiając Trumpa za fałszywe twierdzenia o tym, że wygrał poprzednie wybory.
Vice President Harris: World leaders are laughing at Donald Trump. I have talked with military leaders, some of whom worked with you, and they say you're a disgrace pic.twitter.com/m8gUT4Mfti
KamalaHQSeptember 11, 2024
Trump odparł, że zagraniczni przywódcy się go boją i go szanują, powołując się na słowa wypowiedziane przez premiera Węgier Viktora Orbana, "silnego i szanowanego przywódcę".
Kwestia wojny w Ukrainie była przedmiotem jednego z dłuższych i ostrzejszych sporów miedzy kandydatami.
Doprowadzę do zakończenia wojny między Ukrainą i Rosją jeszcze jako prezydent-elekt, zrobię to zanim nawet zostanę prezydentem - oświadczył Trump, odpowiadając na pytanie o konflikt w Stefie Gazy.
Powtórzył przy tym swoje twierdzenie, że gdyby nadal był prezydentem, do obu wojen nigdy by nie doszło. Pytany, czy chce, by Ukraina wygrała wojnę, stwierdził, że "chce, by wojna się zakończyła" i "chce ocalić bezsensownie tracone życie".
Oskarżył też prezydenta Bidena, że "nawet nie zatelefonował do Putina" i nie próbował rozwiązać konfliktu.
Igramy z III wojną światową - powiedział Trump.
Gdyby Donald Trump był prezydentem, Putin siedziałby teraz w Kijowie. Zrozumcie, co to oznacza, ponieważ agenda Putina nie dotyczy tylko Ukrainy. Zrozumcie, dlaczego europejscy sojusznicy i nasi sojusznicy z NATO są tak wdzięczni, że nie jesteś już prezydentem, i że my rozumiemy znaczenie największego sojuszu wojskowego, jaki świat kiedykolwiek znał, jakim jest NATO - powiedziała Harris. Dodała, że gdyby nie działania jej i Bidena na rzecz wsparcia Ukrainy, Putin wygrałby wojnę i "miał oko na resztę Europy, zaczynając od Polski".
Dlaczego nie powiesz 800 tys. Amerykanom polskiego pochodzenia tu w Pensylwanii, jak szybko byś oddał (Polskę - red.) za przysługę i za to, co myślisz że jest przyjaźnią z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad" - powiedziała Harris.
Trump odparł, że gdyby był prezydentem, Putin siedziałby w Moskwie i "nie stracił 300 tys. żołnierzy". Zaznaczył jednak, że koniec końców Rosja "ma coś zwanego bronią jądrową".
Może jej użyje. Nikt o tym nie mówi - powiedział. Sugerował też, że Putin najechał Ukrainę przez "głupie rzeczy", które Harris mówiła tuż przed inwazją.
Jesteśmy upadającym państwem. Jesteśmy narodem, który poważnie podupada. Jesteśmy wyśmiewani na całym świecie (...) Znam przywódców bardzo dobrze. Przychodzą do mnie. Dzwonią do mnie. Nie rozumieją, co się z nami stało jako narodem. Nie jesteśmy przywódcami. Nie mamy pojęcia, co się dzieje. Toczą się wojny na Bliskim Wschodzie. Toczą się wojny z Rosją i Ukrainą. Skończymy w trzeciej wojnie światowej i będzie to wojna jak żadna inna - powiedział Trump w przemówieniu końcowym debaty w telewizji ABC w Filadelfii.
W swoim oświadczeniu Harris scharakteryzowała nadchodzące wybory jako wybór między dramatycznie różnymi wizjami dla kraju, "jednej, która jest skupiona na przyszłości i drugiej, która jest skupiona na przeszłości i próbach, by nas cofnąć". Podkreśliła jednak, że Amerykanów więcej łączy, niż dzieli i że chce być prezydentem wszystkich Amerykanów.
Zaczęłam karierę jako prokurator, byłam prokuratorem okręgowym, byłam prokuratorem generalnym, senatorem Stanów Zjednoczonych, a teraz wiceprezydentem. Miałem tylko jednego klienta: naród. I powiem wam, jako prokurator, nigdy nie pytałam ofiary ani świadka, czy jest republikaninem czy demokratą. Jedyne, o co ich kiedykolwiek pytałam ,to czy wszystko jest z nim w porządku? I takiego prezydenta potrzebujemy teraz - powiedziała Harris w mowie końcowej.
Debata obfitowała w wiele uszczypliwości. Harris wielokrotnie próbowała prowokować Trumpa uderzając w czułe dla niego kwestie - takie jak rozmiar tłumów podczas jego wieców, czy opinie innych przywódców na jego temat. Trump z kolei co najmniej dwukrotnie ostro uciszał Harris, gdy próbowała mu przerywać. "Ja teraz mówię" - powiedział w jednym momencie, używając frazy użytej przez nią samą, gdy ta podczas jednego z wieców uciszyła propalestyńskich demonstrantów.
Pojedynek wyznacza początek ostatniego odcinka kampanii wyborczej, bo już w przyszłym tygodniu głosy w wyborach będą mogli zacząć oddawać mieszkańcy pierwszych stanów (Pensylwanii, Minnesoty, Dakoty Płd., Vermont i Wirginii).
Debata odbyła się w najważniejszym dla wyników wyborów stanie - Pensylwanii. Przeprowadzone bezpośrednio po debacie przez CNN badanie fokusowe z udziałem niezdecydowanych wyborców z Pensylwanii wskazało, że to Harris była bardziej przekonująca. Spośród 13 uczestników dyskusji 7 uznało, że są skłonni oddać głos na wiceprezydent, zaś czworo na Donalda Trumpa.