"Liga Światowa to nie ma być tylko poligon doświadczalny, ale element budowania nowej drużyny. Dobrze, że sztab rotuje składem. Na razie oceniam naszą grę na dobrą piątkę" - mówi w rozmowie z RMF FM były reprezentant Polski Damian Dacewicz. Jego zdaniem na pochwały zasługują postępy jakie Polacy zrobili w zagrywce. Dacewicz zwrócił też uwagę na mankamenty w grze Polaków.
Patryk Serwański, RMF FM: Dwa zwycięstwa z Brazylią i Włochami oraz porażka z Iranem. Jak oceniasz pierwszy turniej Ligi Światowej w wykonaniu Polaków?
Damian Dacewicz: Ta ocena jest bardzo dobra. Nowy trener ma swoją wizję, plan. Jest świetnie przygotowany. Dopracował systemy, które chce wprowadzić. De Giorgiemu wszystko się na razie układa. Zaakceptowali go zawodnicy. Wiedzą kto to jest i jakie sukcesy za nim stoją w ostatnich latach. A sama ocena? Mocna piątka. Wygrana nad mistrzami olimpijskimi i wicemistrzami. Do tego walka z Iranem. Przecież każdy chce wygrywać. Zawodnicy mówili, że ta porażka to zimny prysznic, ale to był mecz walki. Irańczycy wyszli podrażnieni. Brakowało im Maroufa, doszła kontuzja w trakcie meczu. To waleczny naród i pokazali to w Pesaro. W Lidze Światowej na wygraną trzeba mocno zapracować. Trzeba się wspiąć na wyżyny i mam nadzieję, że tak też będzie w Warnie.
Przed rokiem Ligę Światową traktowaliśmy ulgowo. Teraz ze związku wyszedł komunikat, że to podejście jest bardziej stanowcze. Presja jest większa i w takich warunkach De Giorgi sprawdza młodych zawodników.
Najważniejsze, że impuls poszedł od trenerów. De Giorgi i Piotr Gruszka nakreślili plan działania. Liga Światowa to nie ma być tylko poligon doświadczalny, ale element budowania nowej drużyny. Dobrze, że przed Warną rotowali składem. Wymiana zawodników to szansa gry dla każdego, kto trenował ostatnio w Spale. Sztab chce z Ligi Światowej wyciągnąć maksimum informacji, możliwości zawodników a do tego zrobić wynik. Dobrze, że nie traktujemy tego ulgowo.
Świetnie wygląda też obsada na środku bloku. Bieńka kibice reprezentacji zdążyli już poznać. Teraz widzimy, że na grę w reprezentacji zasługuje też Lemański. Obaj potrafią bardzo dobrze i różnorodnie zagrywać. Są także inni bardziej doświadczeni środkowi. Na tej bliskiej ci pozycji będzie tłok.
Bardzo fajnie, że mamy takich środkowych. Pokazali w lidze, że mają potencjał. Nie są na razie na pewno na najwyższym poziomie, ale stale się rozwijają, nic ich nie wyhamowało. Mogą grać jeszcze lepiej. Są skuteczni nie tylko pod siatką - w ataku i bloku. Serwis to świetna broń. Muszą dalej trenować ten element, choć widać, ze jest dobrze. Niedługo może do nich dołączyć Kochanowski. To też będzie siła reprezentacji. Szkoda, że na razie w najwyższej dyspozycji nie jest jeszcze Kłos. Wrona wypadł z powodu kontuzji, ale treningi w Spale były ciężkie. Na środku siatki mamy urodzaj i musimy go pielęgnować.
Zagrywka to był zresztą ważny element treningu u trenera De Giorgiego od początku zgrupowania. To chyba dobrze, bo w poprzednich sezonach w kluczowych momentach rezygnowaliśmy z mocnego serwisu.
Serwis to bardzo indywidualna sprawa. Ważna jest psychika. Liga Światowa to impreza komercyjna. Można zdobyć medal, ale presja jest mniejsza. To na Mistrzostwach Europy zobaczymy siłę charakterów w drużynie, kiedy w ważnych momentach niezbędne będzie ryzyko. Niech nad tym pracują, do Eurovolley’a jest jeszcze czas. Na pewno mamy siatkarzy, którzy potrafią skutecznie zagrywać. Nie tylko mocno z wyskoku ale także flotem. Potrafią zmieniać zagrywkę. To też ważny element. Podczas Euro może być jednym z kluczowych.
Pochwaliliśmy siatkarzy za turniej w Pesaro, a co twoim zdaniem szwankowało w grze reprezentacji?
Można i trzeba chwalić dobrą grę. Mamy skuteczną pierwszą akcję, nieźle wygląda zagrywka. Brakowało jednak szczególnie w trzecim meczu jednak systemu "blok-obrona". Nie potrafiliśmy Irańczyków złapać na siatce. Nie wychodziły nam kontrataki. Nad tym trzeba pracować. Cały czas jest coś do poprawy.
Teraz kolejny turniej. Polacy są już w Warnie, a tam w niedzielę po meczach z Bułgarią i Brazylią starcie nowego trenera Ferdinando De Giorgiego z jego poprzednikiem Stephanem Antigą.
Mam nadzieję, że wygramy. To po pierwsze. Dla zawodników taka rywalizacja trenerów w trakcie meczu nie będzie ważna. Po prostu będziemy walczyć z siatkarzami z Kanady, ale już trenerzy mogą rywalizować. Na gesty, słowa, sposób prowadzenia drużyny. Dla kibiców to będzie gratka. Zobaczymy człowieka, który wywalczył z biało-czerwonymi Mistrzostwo Świata w innej roli. W reprezentacji Kanady Antiga już odcisnął swój ślad. W pierwszym turnieju Ligi Światowej Kanadyjczycy wygrali dwa spotkania z Belgami i Amerykanami. Widać, że potrafią grać w siatkówkę.