O 10 sąd rozpoczął rozpatrywanie skargi wyborczej w związku z podejrzeniami o handel głosami w wyborach samorządowych w Wałbrzychu. Gdyby wybory zostały unieważnione, kolejne muszą zostać przeprowadzone w ciągu 7 dni od zakończenia postępowania sądowego.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wybory prezydenckie w Wałbrzychu wygrał niewielką przewagą - dokładnie 325 głosami - Piotr Kruczkowski z PO. Zaraz po tym pojawiły się medialne doniesienia, że głosami wyborców handlowano, a konkretnie, że robił to sztab wyborczy kandydata Platformy Obywatelskiej. Prokuratura bada już ten wątek wałbrzyskich wyborów.
O godz. 10 sąd natomiast rozpatrzy protest wyborczy. Zdecyduje, czy unieważnić wybory i w konsekwencji je powtórzyć . Wniosek takiej treści złożył jeden z kontrkandydatów Kruczkowskiego - Patryk Wild ze stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI.
Ewentualna wyborcza powtórka to realne koszty. Wersja najdroższa to około 300 tysięcy złotych. Tyle właśnie dostał Wałbrzych na organizację jesiennych wyborów samorządowych.
Jeżeli sąd nakazałby powtórzenie wyborów, w ruch musi od nowa pójść cała wyborcza machina: druk obwieszczeń, kart do głosowania, przygotowanie lokali wyborczych, diety dla członków komisji i tak dalej.
Trochę mniej z tego wyborczego portfela poszłoby, gdyby sąd nakazał powtórkę głosowania, ale jedynie w wybranych komisjach, a nie we wszystkich 71 obwodach. Wersja najtańsza - to decyzja sądu o ponownym przeliczeniu głosów. Wtedy za ponowną pracę przy liczeniu kart do głosowania pieniądze dostają jedynie członkowie komisji .