Wieczorem w Warszawie premiera, a w piątek 24 stycznia animacja "Flow" wchodzi do kin. Dostała m.in Złoty Glob, zasłużenie, ale dość niespodziewanie, pokonała kilka hollywoodzkich hitów. Tym samym opowieść z kotem w roli głównej zapisała się na kartach historii łotewskiej kinematografii. I jest na krótkiej oscarowej liście.
To pełnometrażowa animacja bez słów, tylko z odgłosami zwierząt. Po wielkiej wodzie na starą łódkę z podartym żaglem trafiają kot, ptak, pies, lemur i kapibara. Zalane miasta i lasy stają się poetycką scenerią osobliwej wodnej odysei.
"Flow" jest opowieścią o międzygatunkowej przyjaźni i solidarności. Dryfując przez mistyczne, zalane wodą krajobrazy, zwierzęta wspólnie mierzą się z grozą żywiołu. I odkrywają w sobie nowe rodzaje wrażliwości.
Początkowo nieufni wobec siebie bohaterowie staną się paczką bliskich przyjaciół. I będą sobie pomagać w trudnych chwilach.
Ta historia powinna spodobać się i starszej, i młodszej widowni.
Choć niektóre aspekty tego filmu są naprawdę trudne i wymagające, w całości postrzegam go jako afirmujący życie. Chciałem, by był zarówno ekscytujący, smutny i zabawny. By wkradał się pod skórę. Żebyś myślał, że oglądasz słodkie zwierzaki, opuszczał gardę, a potem był zaskoczony mocniejszymi ciosami i własnym wzruszeniem - podkreślał reżyser Gints Zilbalodis w rozmowie z Martą Bałagą dla "Variety".
Film w reżyserii łotewskiego wizjonera animacji Gintsa Zilbalodisa swoją światową premierę miał na festiwalu w Cannes, w konkursie "Un Certain Regard". Potem pokazywany był na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych w Annecy, wyróżniono go tam Nagrodą Jury, Nagrodą Publiczności oraz Nagrodą za Najlepszą muzykę oryginalną.
Później "Flow" znalazł się na oscarowej krótkiej liście w kategorii Najlepszy Film Międzynarodowy, 24 stycznia dowiemy się, czy dostał nominację w kategorii najlepszy pełnometrażowy film animowany.
Film ma już na koncie i Złoty Glob i Europejską Nagrodę Filmową.