Co najmniej 23 osoby zostały aresztowane w pięciu imigranckich gettach po nocnych starciach młodzieżowych band z policją. Płonęły samochody i kontenery ze śmieciami.
Zamieszki rozpoczęły się w Aulney-sous-Bois pod Paryżem - tej nocy do starć młodzieżowych band z policją doszło również w czterech innych gettach. Funkcjonariusze zapewniają jednak, że panują nad sytuacją.
Zamieszki wybuchły po zranieniu przez policję ciemnoskórego mieszkańca Aulnay-sou-Bois. Twierdzi on, że został brutalnie zgwałcony pałką przez jednego z policjantów.
Funkcjonariusze przedstawiają inna wersję. Twierdzą, że zobaczyli nastolatków na czatach, którzy krzyczeli "Uwaga! Śmierdzi!" - co stanowi ostrzeżenie dla handlarzy narkotyków, że w getcie pojawiła się policja. W czasie obławy na handlarzy narkotyków 22-letni mężczyzna stanął w obronie jednego z domniemanych nieletnich przestępców. Zaatakował funkcjonariuszy chwytając jednego za kołnierz i zadając drugiemu cios pięścią w twarz. Wykrzykiwał jednocześnie pod ich adresem obraźliwe epitety.
Doszło do szarpaniny, bo mężczyzna kopał policjantów i próbował uciec. Ci ostatni odpowiedzieli pałkami. Twierdzą, że zadali mu ciosy w nogi i pośladki, ale dementują jednak charakter seksualny ich działań. Lekarze stwierdzili u poszkodowanego poważne obrażania odbytu - ciemnoskóry mężczyzna musiał być operowany w szpitalu.
Jednemu policjantowi postawiono zarzut gwałtu, a trzem pozostałym funkcjonariuszom - udziału w zbiorowym pobiciu. Wszyscy czterej zostali zawieszeni w obowiązkach, dochodzenie trwa.
Już w nocy z poniedziałku na wtorek w miejscowości Aulnay-sous-Bois, gdzie rozmieszczono znaczne siły policji, protestujący podpalili kilkanaście samochodów i wiele koszy na śmieci, a także uszkodzili radiowozy. Doszło też do próby spalenia dwóch lokali gastronomicznych. Policja w odpowiedzi użyła broni, oddając strzały ostrzegawcze w powietrze.
W dwie poprzednie noce zdemolowany został m.in. przystanek autobusowy i zniszczony system zasilania oświetlenia.
(j.)