Chcemy iść w stronę dobrowolnych wykupów, a nie przymusowych - tak Wody Polskie komentują czerwone strefy na Dolnym Śląsku. Kilkanaście dni temu wskazano miejsca, które są zagrożone powodzią. To blisko 20 tys. działek. Pojawiły się głosy o możliwych wywłaszczeniach.

REKLAMA

Rozmowy z samorządami mają rozpocząć się w przyszłym roku. Wody Polskie podkreślają, że czerwone strefy miały oznaczać przede wszystkim miejsca, przez które we wrześniu przeszła wielka woda.

Jeśli zostanie zbudowana nowa infrastruktura, wówczas może się zmienić teren zalewowy - tłumaczy Joanna Kopczyńska, prezes Wód Polskich.

To dokument wewnętrzny administracji, to były działki, które ucierpiały, ale to nie znaczy, że to są działki, które są przeznaczone do wykupu, to będzie jeszcze weryfikowane - zapewnia Kopczyńska.

Właśnie po tej weryfikacji mogą paść propozycje wykupu prywatnych działek.

To jest taka ostateczność. Jeśli już wiemy, że po wybudowaniu, zapewnieniu nowej infrastruktury, nie będziemy w stanie uchronić kogoś, to wtedy takie działania są podejmowane. Natomiast zawsze to jest z poszanowaniem mieszkańców, poszanowaniem ich prawa własności - zapewnia Kopczyńska.

Jednocześnie Wody Polskie przekazały, że trwa koncepcja budowy nowych zbiorników przeciwpowodziowych w południowo-zachodniej Polsce.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Wyburzanie budynków zniszczonych przez powódź

20 tys. działek na Dolnym Śląsku zagrożonych powodzią

Jak w ubiegłym tygodniu informowali dziennikarze RMF FM, według Wód Polskich blisko 20 tys. działek na Dolnym Śląsku jest zagrożonych powodzią. Nazwano je strefą czerwoną i poproszono samorządy, aby ustaliły, ile z nich jest zabudowanych.

Kłodzko jest już po tej analizie i wiele wskazuje na to, że jedna z ulic w samym centrum miasta - Chełmońskiego - może zostać zrównana z ziemią. Znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Nysy Kłodzkiej, tuż przy moście, który prowadzi do centrum miasta.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Powódź 2024 w obiektywie dziennikarzy RMF FM

Wielka woda pokazała tam swoją siłę. Ściana nośna jednej z kamienic runęła, stropy podtrzymują metalowe legary, okna wciąż nie doczekały się szyb. Woda wdarła się aż na pierwsze piętro. Nadzór Budowlany wyłączył budynek z użytku.

Do domów nie mogą wrócić nawet ci, których mieszkania nie zostały zalane. Mimo upływu ponad dwóch miesięcy, na drodze dojazdowej zalega wciąż muł.

Zamiast osiedla deptak spacerowy?

Burmistrz Kłodzka wskazał Wodom Polskim ulicę Chełmońskiego jako najbardziej zagrożoną.

Ta ulica w pierwszej kolejności powinna być wyłączona z zabudowy i to już kwestia władz centralnych, w jakim trybie pójdzie wywłaszczenie mieszkańców. To około 40 osób. Po przeprowadzeniu całej procedury będzie można tam zrobić parking albo po prostu parking spacerowy przy rzece - powiedział RMF FM Michał Piszko, burmistrz Kłodzka.

Burmistrz tłumaczy, że nie wyobraża sobie, żeby inne tereny Kłodzka zostały tak potraktowane jak ulica Chełmońskiego.

Rozmawiamy tutaj już o tysiącach osób i setkach budynków. To byłoby zbyt kosztochłonne. Chełmońskiego można najszybciej i najprościej wywłaszczyć, tam jest zdecydowanie mniej ludzi i budynków. Oczywiście wypłacając mieszkańcom odszkodowania - mówi Michał Piszko.

Swoje domy musiałoby opuścić około 40 osób.

Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM
Ulica Chełmońskiego w Kłodzku / Martyna Czerwińska / RMF FM

Mieszkańcy podzieleni

Mieszkańcy są podzieleni, choć zdecydowana większość, z którą rozmawiała reporterka RMF FM, uważa, że wyprowadzka jest jedynym rozwiązaniem.

Koszt remontu przewyższa koszt postawienia nowego budynku, zdajemy sobie z tego sprawę. Naszej wspólnoty nie byłoby stać na doprowadzenie go do normalnego stanu. Tu pękają ściany, pękają stropy, kamienica przechyliła się w stronę rzeki. Ja nie chcę tu już mieszkać, po prostu się boję - tłumaczyła w ubiegłym tygodniu pani Aneta.

Sąsiadka z drugiego piętra, pani Jadwiga, zapowiedziała już jednak, że nie opuści domu i bez względu na decyzje, jakie zapadną.

Ja jestem seniorką, jestem niepełnosprawna, choruję. Dla mnie przeprowadzka teraz to byłby dramat. Jestem tu do wszystkiego przyzwyczajona, nie dam się niczym przekonać. Budynek wystarczy wyremontować, mieszkam tu od 35 lat i nigdy nie widziałam żadnych prac, raz tylko na klatce schodowej - mówiła RMF FM.

/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM
/ Martyna Czerwińska / RMF FM

Jak mogą wyglądać wywłaszczenia?

Rozważane są różne opcje. Mieszkańcy mogliby dostać świadczenie do 200 tysięcy złotych na odbudowę, a oprócz tego odszkodowania za wywłaszczenia. Te pieniądze powinny wystarczyć na zakup nowej nieruchomości.

Ale jest też inna opcja - państwo rozważa budowę nowych bloków dla powodzian. Wkładem własnym mieszkańców byłyby przyznane na remont środki.