Nie Polska, ale Czechy i Słowacja zajęły twarde stanowisko i pierwsze powiedziały „nie” obowiązkowemu podziałowi uchodźców – ustaliła nasza dziennikarka Katarzyna Szymańska-Borginion w Brukseli. Dopiero w ostatniej fazie dołączyły do nich Polska i Węgry. W efekcie te cztery kraje zablokowały wspólne stanowisko Unii Europejskiej w sprawie podziału 120 tys. uchodźców.
Polska i reszta krajów Grupy Wyszehradzkiej nie zgadza się na automatyzm przy podziale uchodźców. Kraje naszego regionu chciały, by system był dobrowolny.
Najbardziej kompromisowe stanowisko w Grupie Wyszehradzkiej zajmowała od początku Polska. Propozycja Junckera idzie w dobrym kierunku - zapowiadał minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski.
Jeszcze przed spotkaniem wydawało się, że dojdzie do kompromisu, gdyż w projekcie dokumentu nie było mowy o automatyzmie przy podziale 120 tys. uchodźców. Wszyscy myśleli, że ponieważ Polska jest ugodowa, to jest to równoznaczne ze zgodą całej Grupy Wyszehradzkiej.
Ministrowie spraw wewnętrznych Francji i Niemiec w przerwie obrad zwołali konferencję prasową i ogłosili zgodę polityczną na podział 120 tys. uchodźców. Po powrocie na salę obrad Francję i Niemcy czekało jednak rozczarowanie.
Niespodziewanie odezwał się czeski minister i zażądał zapisu o dobrowolności w tym systemie rozdziału uchodźców. W sukurs przyszedł mu Słowak. Był tak zaciekły w swoim sprzeciwie, że doprowadził do furii niemieckiego ministra Thomasa de Maizière’a. Niemiec w uniesieniu wołał, że fakt, iż niektóre kraje mają wewnętrzne problemy, nie może paraliżować Unii Europejskiej. Prawdopodobnie w tym momencie myślał także o Polsce, która niespodziewanie usztywniła swoje stanowisko i wsparła czesko-słowacki duet.
Wszyscy wiedzą, że w październiku są w Polsce wybory. I że to właśnie zdeterminowało decyzję polskiego rządu.
W najbliższych dniach zwołane zostanie kolejne posiedzenie ministrów spraw wewnętrznych, na którym dojdzie już do głosowania.
Nie udało nam się dziś, spróbujemy jeszcze raz - zapowiedział unijny komisarz ds. imigracji Dimitris Avramopoulos. Grupa Wyszehradzka nie ma jednak mniejszości blokującej, więc raczej długo naszego sprzeciwu nie utrzymamy. Zwołanie szczytu, na którym każdy ma prawo weta, nie jest obecnie brane pod uwagę.
(j.)