W tym przypadku zwycięzcą jest tylko Władimir Putin. Traci cały świat i to również w kontekście środowiska. Putinowska tzw. flota cieni pływa z rosyjską ropą naftową, a jej trasy często wyznaczają brunatny ślad zanieczyszczeń w wodzie. Czy rządy Europy, tak żywo zainteresowane ochroną klimatu i środowiska, reagują w jakikolwiek sposób na tę kolejną prowokację Moskwy? Nie.

REKLAMA

Jak Rosja przemyca ropę

Grupa statków nielegalnie transportujących ropę, umożliwia Rosji obchodzenie zachodnich sankcji, zwłaszcza mechanizmu pułapu cenowego.

Najczęściej wykorzystywaną przez Rosję metodą utrudniania identyfikacji okrętów jest częsta zmiana nazw i bander statków. Najczęściej wykorzystywane są w tym celu tanie bandery Panamy, Liberii, Gabonu czy Wysp Marshalla - informuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych.

Są ich tysiące. Firma Windward, zajmująca się tworzeniem rozwiązań dla światowego handlu stworzyła oparte na sztucznej inteligencji narzędzie, dzięki któremu udało się zidentyfikować trzy poziomy statków z przemycającej ropę rosyjskiej floty cieni.

Mamy więc do czynienia z tzw. flotą czystą. To tankowce, które "nie wykazują podejrzanych sygnałów", takich jak regularnie zmieniane bandery, czy nieregularna struktura właścicielska.

Drugim wyróżnionym typem są okręty należące do tzw. szarej floty. To nowa metoda, która rozwinęła się po wybuchu wojny, kiedy błyskawicznie zaczęły powstawać poza granicami Rosji firmy, ukrywające pochodzenie i stan właścicielski statków. "Szarość" floty wynika z faktu, że ustalenie legalności okrętu i tego, czy nie omija on sankcji jest niejednokrotnie bardzo trudne. Takie okręty pływają właśnie pod często zmienianymi banderami. Zidentyfikowano 1000 statków należących do szarej floty.

A aż 1300 tankowców przemycających ropę należy do trzeciego typu - floty ciemnej. Załogi takich statków, manipulują swoimi danymi lokalizującymi, zmieniają identyfikatory lub po prostu wyłączają system automatycznej identyfikacji.

Od rozpoczęcia przez wojska Władimira Putina inwazji na Ukrainę, Moskwa przetransportowała, wykorzystując swoją tajną flotę surowiec o wartości ponad 80 mld dolarów. Pieniądze ze sprzedaży zasilają wojenny skarbiec Kremla.

Ropa rozlana na morzach i oceanach

Jakby mało było tego, że statki z rosyjską ropą pozwalają utrzymać tempo inwazji na Ukrainę, stanowią równocześnie bardzo poważne zagrożenie dla środowiska.

Politico dotarło do analiz, z których wynika, że incydenty z wyciekiem zanieczyszczeń z tego typu okrętów nie należą do rzadkości.

100 km od wybrzeży Szkocji, brytyjska straż przybrzeżna odkryła ponad dwudziestokilometrowy ślad, ciemną plamę, którą - według wszelkich danych - pozostawił tankowiec Innova, przewożący wówczas milion baryłek objętej sankcjami ropy. Służby nie zrobiły absolutnie nic, by zbadać statek.

Plamę zanieczyszczeń widać było z kosmosu, a według międzynarodowych traktatów Londyn miał obowiązek wysłania ekipy badawczej, która sprawdziłaby ślad odpadów. Brytyjska straż przybrzeżna argumentowała brak reakcji "nieznalezieniem wystarczających dowodów naruszenia" traktatów.

Innova dotarła w końcu do Indii, po długiej podróży z Murmańska. W ubiegłym roku indyjska rafineria Vadinar, która otrzymała surowiec z cieknącego tankowca, sprowadziła z Rosji 82 miliony baryłek o wartości szacowanej na 5 mld dolarów.

W lipcu tankowiec Innova zmienił nazwę i właściciela.

Pływają wraki

Plan Rosjan na swoją utajnioną flotę transportową jest genialny w swojej prostocie. Okręty należące do floty są często zdezelowanymi wrakami, których się nie ubezpiecza. W przypadku wycieku, oznacza to, że rząd kraju, na wodach którego doszłoby do katastrofy, miałby poważny problem z pociągnięciem do odpowiedzialności właściciela statku - pod warunkiem oczywiście, że udałoby się go w ogóle zidentyfikować.

Tymczasem do podobnych wycieków dochodzi na całym świecie, na wszystkich najważniejszych szlakach transportowych. Tankowce - zauważa Politico - przepływają również przez ruchliwe korytarze żeglugowe: Morze Czerwone czy Kanał Panamski. To oznacza, że każdy poważniejszy wypadek może spowodować zatrzymanie ruchu morskiego.

Eksperci - podkreśla serwis - oceniają, że taka większa katastrofa jest kwestią czasu. Oprócz szkód środowiskowych, które mogą być nieodwracalne, będzie miało to także ogromny wpływ na państwa nadbrzeżne, które muszą ponieść koszty oczyszczenia. To tykająca bomba zegarowa - mówi dla Politico Isaac Levi z Centrum Studiów nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA).

Oprócz szkód dla państw nadbrzeżnych, potężny wyciek z wadliwego okrętu może także doprowadzić do zatrucia skorupiaków, uniemożliwienia rozmnażania się ryb, czy dalszego rozprzestrzenienia się chemikaliów na znaczne odległości i realnego widma katastrofy ekologicznej na dużą skalę.

Prócz ryzyka awarii, istnieje także potężne ryzyko kolizji. Politico przypomina, że w lipcu 2024 roku rosyjski statek należący do floty cieni uderzył w inny na wodach Malezji.

Financial Times przytacza też przypadek 27-letniego statku pod banderą Gabonu, który w maju 2023 roku eksplodował w pobliżu Indonezji. Okręt zdolny do transportu 700 tys. baryłek ropy był wówczas szczęśliwie pusty.

Wiele z takich źle utrzymanych, rdzewiejących statków regularnie pływa po wodach europejskich, w tym po Morzu Bałtyckim, Cieśninach Duńskich i Cieśninie Gibraltarskiej. Katastrofa ekologiczna w pobliżu granic Wspólnoty wisi na włosku.

Mimo tego, że na całym świecie dochodzi do podobnych wypadków, władze bezradnie rozkładają ręce.

Rosja jest sprytniejsza

Państwa UE porozumiały się w sprawie ustanowienia od 5 grudnia pułapu cenowego na rosyjską ropę na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Decyzję przyjęto po uzgodnieniach z państwami G7, które - obok Australii - dołączyły do mechanizmu.

Problem polega na tym, że według think tanku CREA aż około 80 proc. rosyjskiego transportu ropy naftowej odbywa się poza kontrolą Zachodu. Pułap cenowy okazał się bardzo nieszczelnym instrumentem - oceniają eksperci.

Nie dość, że statki zmieniają bandery, to Rosja odkryła, że zmienić można także etykiety na samym transporcie ropy, tak by ukrywać jej oryginalne pochodzenie. Etykieta z rosyjskiej jest zamieniana na np. turecką, w związku z czym może być swobodnie sprzedawana w Unii Europejskiej.

W 2021, tuż przed inwazją na Ukrainę roku rosyjska flota cieni liczyła około 600 okrętów. Dzisiaj jest ich kilkukrotnie więcej.