W klinice George'a Romana w Londynie kobiety czekają w kolejce, aby spotkać się z dermatologiem słynącym ze spłycania zmarszczek i wygładzania czoła. Poczekalnię dzielą z mężczyznami. W ostatnich latach dr Roman z sukcesem zajmował się bankierami z Londynu i Paryża.
Oni nie chcą wyglądać piękniej, tylko bardziej świeżo, na mniej zmęczonych - tłumaczy lekarz. Zazwyczaj zastrzyk z botoksu, toksyny, która paraliżuje mięśnie, stosuje się na głębokie zmarszczki na czole, które pojawiają się u mężczyzn po 40. roku życia. Przede wszystkim u tych, którzy cały dzień spędzają przed komputerem.
Panowie lubią też zabiegi laserowe, które poprawiają koloryt skóry oraz stosują wypełniacze, które świetnie działają na głębokie bruzdy między nosem a ustami.
Brytyjczycy, jak podkreśla dr George Roman, na "poprawki" kosmetyczne nie żałują pieniędzy. Koszt kuracji z botoksu zaczyna się od 300 funtów (477 dolarów). Bardziej skomplikowane zabiegi mogą być nawet dwa razy droższe. Francuzi do salonów piękności chodzą krok w krok za swoimi żonami. Z kolei Brytyjczycy skradają się w tajemnicy i po cichu.
W 2010 roku mężczyźni w Stanach Zjednoczonych skorzystali z botoksu prawie 340 tysięcy razy. Według Amerykańskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej jest to 9-procentowy wzrost w porównaniu z 2009 rokiem. Wciąż jednak to kobiety "wygładzają" sobie twarze kilkanaście razy częściej niż mężczyźni. Nie rozumiem, co odstrasza mężczyzn - dziwi się David Pyott, szef firmy, która wstrzykuje botoks. Wygląd ma coraz większe znaczenie na rynku pracy. Kto chciałby pracować dla starego bankiera, czy prawnika? - pyta Pyott.
Jak wynika z badań od 2005 do 2010 roku rynek kosmetyków dla mężczyzn we Francji, Niemczech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, czy Włoszech wzrósł o kilka procent.
Panowie coraz częściej sięgają również po farby do włosów. Przychodząc do fryzjera proszą też o precyzyjne wystylizowanie zarostu.
Tłumaczenie: Agnieszka Witkowicz