"Zamiast stopniowo dostarczać Ukrainie kolejne rodzaje broni i sprzętu wojskowego w celu wsparcia jej walki z Rosją, NATO powinno spowodować 'wielki wybuch' i ogłosić przekazanie całej pomocy wojskowej 24 lutego 2023 r., w pierwszą rocznicę rosyjskiej inwazji. Wzmocniłoby to przekonanie na Kremlu, że Moskwa walczy ze świetnie uzbrojonym Sojuszem Północnoatlantyckim - ocenił na łamach "Foreign Affairs" Michael McFaul, politolog i były ambasador USA w Rosji.
Takie oświadczenie wytworzyłoby ważny efekt psychologiczny na Kremlu i wśród rosyjskiego społeczeństwa, sygnalizując, że Zachód jest zaangażowany w odzyskanie przez Ukrainę wszystkich okupowanych terytoriów - twierdzi McFaul w artykule "Jak dokonać przełomu na Ukrainie".
W jego ocenie, aby zakończyć wojnę należy jednocześnie przekazać Ukrainie jak najszybciej zachodni sprzęt wojskowy jak najlepszej jakości, wprowadzić kolejne, ukierunkowane sankcje przeciwko Rosji oraz zainwestować w media, których prozachodni przekaz mógłby dotrzeć do "dusz i serc" rosyjskich obywateli. Ostatnim etapem wzmacniania Ukrainy i osłabiania Rosji, miałoby być przekazanie zamrożonych rosyjskich aktywów Kijowowi.
"Oczywistym punktem początkowym jest przekazanie ponad 300 miliardów dolarów z rezerw rosyjskiego banku centralnego, obecnie zamrożonych przez Zachód, rządowi Ukrainy. W przeszłości dochodziło do legalnego zamrażania aktywów państwowych takich krajów jak Irak i Afganistan, i powinno to zostać zrobione też teraz" - twierdzi amerykański politolog.
Jak podkreśla McFaul, mimo że prezydent Rosji Władimir Putin musiał do tej pory zrozumieć, iż Ukraińcy zamierzają walczyć aż do całkowitego uwolnienia swojego kraju spod rosyjskiej okupacji, przywódca Rosji wciąż wierzy, że czas działa na jego korzyść i oczekuje, że Zachód straci zainteresowanie pomocą Ukrainie.
"Jeśli Rosja zacznie wygrywać na polu bitwy, albo będzie walczyć do osiągnięcia impasu, niewielu będzie pamiętać znakomite przywództwo prezydenta USA Joe Bidena w umacnianiu światowej pomocy Ukrainie w 2022 r. Dlatego teraz zachodni liderzy muszą zmienić swoje podejście do konfliktu (...). W 2023 r. Stany Zjednoczone, NATO i demokratyczny świat powinny na szerszą skalę wspierać przełom (w walkach). Oznacza to więcej broni, więcej sankcji przeciwko Rosji i wsparcia ekonomicznego Ukrainy" - nawołuje były ambasador.
"Na koniec Zachód zostanie osądzony na podstawie tego, co się wydarzyło w ostatnim roku wojny, a nie w ciągu pierwszego" - ocenia McFaul w "Foreign Affairs".
Zdaniem politologa, Ukraina potrzebuje więcej systemów artylerii rakietowej HIMARS i pocisków GMLRS, które udowodniły swoją skuteczność na polu bitwy. Jeśli nie byłoby możliwe przekazanie HIMARS-ów, USA powinny wysłać - w ocenie amerykańskiego badacza - wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet MLRS. "Im więcej amunicji krążącej, tym lepiej" - stwierdził.
Autor artykułu twierdzi, że liczba czołgów dla Ukrainy, ogłoszona przez zachodnią koalicję w styczniu, ma duże znaczenie, ale należy wysłać kolejne, a Ukraina mogłaby również dobrze wykorzystać kilkaset bojowych wozów piechoty. Ponadto, potrzebne są baterie Patriot, system NASAMS i inne systemy obrony powietrznej.
"Poza większymi ilościami broni, Stany Zjednoczone i ich sojusznicy powinni zwiększyć wartość przekazywanej broni. Na szczycie listy powinien znaleźć się system rakietowy ziemia-ziemia ATACMS. Wystrzeliwuje on pociski, które mogą przemieszczać się na odległość ok. 320 km i tym samym pozwolić siłom ukraińskim na zaatakowanie rosyjskich lotnisk i magazynów broni na Krymie i w innych miejscach, które są obecnie poza ich zasięgiem, a zapewniają schronienie rosyjskim żołnierzom, którzy wykorzystują broń dalekiego zasięgu do ataków na ukraińskie miasteczka" - twierdzi autor.
Należy ponadto wzmocnić możliwości ofensywy powietrznej Ukrainy poprzez przekazanie sowieckich myśliwców MiG-29 i zaawansowanych dronów, takich jak amerykańskie bezzałogowce Grey Eagle i Reaper, a ukraińscy piloci powinni rozpocząć szkolenie z obsługi myśliwców F-16, które w późniejszej fazie wojny mogłyby zastąpić MiG-29 - ocenia McFaul.
Po przekazaniu najważniejszych systemów obronnych Ukrainie przez Zachód w ramach wsparcia jej wysiłków obronnych, konflikt z Rosją nadal jeszcze nie rozlał się na kolejne państwa, czego powód jest prosty: Putin nie ma możliwości eskalacji - twierdzi politolog.
Jak podkreślił, Rosja już teraz używa bardzo kosztownych pocisków manewrujących do ataków na budynki mieszkalne. Nie może zaatakować państw NATO, aby nie zaryzykować rozszerzenia się wojny, którą Rosja szybko by przegrała. Putinowi, zdaniem badacza, pozostaje jedynie opcja nuklearna, "ale nawet to by mu się nie przysłużyło".
"Każdy się zgodzi, że atak jądrowy przeciwko Stanom Zjednoczonym lub innym krajom NATO nie wchodzi w grę, ponieważ doktryna MAD, czyli wzajemne zagwarantowanie zniszczenia, nadal obowiązuje. Prawdopodobieństwo, że Putin użyje taktycznej broni jądrowej na terytorium Ukrainy, jest również bardzo małe, ponieważ nie przysłużyłoby się to żadnemu obiektywnemu celowi. Nie powstrzymałoby Ukraińców przed oporem. Wręcz przeciwnie: zaangażowaliby się oni od nowa w pokonanie Rosji i przeprowadziliby kolejne ataki, w tym tajne operacje przeciwko celom wewnątrz Rosji" - pisze McFaul.
Jak przewiduje "Foreign Affairs", użycie broni jądrowej przeciwko Ukrainie spowodowałoby także większy sprzeciw wobec wojny na całym świecie, w tym w Pekinie i wśród rosyjskiego społeczeństwa. "Oczywiście, Ukraińcy najbardziej ucierpieliby w przypadku takiego ataku, a jednak to właśnie oni wzywają Zachód, aby nie zniechęcał się w obliczu szantażu nuklearnego Putina" - podkreśla amerykański politolog.
"'Impas' na polu bitwy to eufemizm dla dalszej śmierci i zniszczenia. Taki jest koszt metody małych kroczków" - ocenia McFaul.