"Co czwarty Polak chce, by wybory prezydenckie odbyły się w maju, ale co trzeci badany woli poczekać z głosowaniem do przyszłego roku" - wynika z sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej".

REKLAMA

Jak czytamy w artykule gazety, badanym podano do wyboru kilka możliwych terminów wyborów: zarówno takie, które są promowane przez określone środowisko polityczne, jak i niepromowane przez żadną partię.

Najwięcej zwolenników - jak zaznacza "Rzeczpospolita" - ma termin przyszłoroczny, bez sprecyzowania konkretnej daty: za takim rozwiązaniem opowiedziało się 32,1 procent badanych.

"Pomysł przesunięcia wyborów na następny rok najgoręcej popierają Lewica i osoby o przekonaniach liberalnych - za takim rozwiązaniem opowiada się 78 proc. elektoratu Roberta Biedronia, 52 proc. osób chcących głosować na Małgorzatę Kidawę-Błońską, a także 45 proc. wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza i 59 proc. wyborców Krzysztofa Bosaka z Konfederacji" - relacjonuje dziennik.

Przypomnijmy, że scenariusz przesunięcia wyborów na przyszły rok - w wyniku ogłoszenia i przedłużania stanu klęski żywiołowej - zaproponował lider Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Przedstawił również konkretną datę: 16 maja 2021.

Prawo i Sprawiedliwość niezmiennie prze natomiast do wyborów w maju. W tej chwili, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu, pierwsza tura głosowania zaplanowana jest na 10 maja, ale mówi się również o dwóch innych terminach: 17 i 23 maja - możliwość zmiany ogłoszonego już terminu wyborów przewiduje forsowana przez PiS ustawa o głosowaniu korespondencyjnym, którą w tej chwili zajmuje się Senat i która do Sejmu wróci najwcześniej 6 maja.

Scenariusz wyborów prezydenckich w maju tego roku popiera - jak wynika z sondażu dla "Rzeczpospolitej" - 25,4 procent Polaków.

"Wśród osób deklarujących poparcie dla Andrzeja Dudy majowych wyborów chce 70 proc., w innych elektoratach poparcie dla tego terminu jest śladowe lub nieobecne" - zaznacza dziennik.

Trzecie miejsce na liście preferowanych terminów głosowania zajmuje - jak czytamy - scenariusz z wyborami w październiku tego roku: taką datę popiera 10,4 procent badanych.

"Największe uznanie data październikowa zyskała w obozie zwolenników Szymona Hołowni, kandydata niezależnego - 37 proc." - podaje "Rzeczpospolita".

"Inne terminy, w tym takie, które pojawiają się w oficjalnych stanowiskach politycznych - czyli sierpień tego roku i przełożenie wyborów o dwa lata, co proponuje Jarosław Gowin wraz ze zmianą Konstytucji - nie przekraczają 6 proc. poparcia" - podsumowuje gazeta wyniki sondażu.

Zaznacza również, że "obawy przed rozwojem epidemii czy zmęczenie ograniczeniami w gospodarce czy szkolnictwie nie wpływają bezpośrednio na preferencje co do terminu wyborów".

"Okazuje się, że to nie kwestia tego, czy ktoś obawia się, że zachoruje, tylko stare dobre podziały polityczne determinują to, czy opowiadamy się za wyborami już teraz, czy wolimy, żeby je odłożyć. Wyborcy opozycji chcą po prostu odsunąć porażkę, którą przewidują. A PiS chce wygrać jak najszybciej" - komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" szef IBRiS Marcin Duma.