Zwolnienia, cięcia w płacach i rosnące ceny sprawiają, że coraz więcej Rosjan nie stać na drożejący alkohol sprzedawany w sklepach. Wybierają więc tańsze, czasami nawet zabójcze alternatywy.
Sklepy sprzedają znacznie mniej legalnego piwa i wódki, bo są one coraz droższe - częściowo z winy słabnącego rubla, który wywindował koszt importowanych składników. Analitycy są jednak zgodni, że nie jest to dowód na spadek konsumpcji, lecz na to, że zdesperowani amatorzy mocnych trunków ratują się na nielegalnym i niebezpiecznym czarnym rynku.
Alternatyw dla drożejącego alkoholu w sklepach nie brakuje. Względnie bezpieczny jest wybór wódki sprzedawanej "na boku" przez pracowników legalnych destylarni, jednak inne możliwości - alkohole techniczne czy bimber mogą szkodzić zdrowiu, a nawet prowadzić do śmierci.
Najbardziej szkodliwe, ale i najczęściej wybierane, są płyny na porost włosów lub łazienkowe środki czyszczące - mówi analityk rynku Wadim Drobiz. Wskazuje, że najbardziej dotknięte są regiony biedne i odległe, często tam, gdzie wraz z upadkiem ZSRR zamykane były państwowe przedsiębiorstwa. Zauważa też, że handel nielegalnym alkoholem nie zależy do religii wyznawanej przez mieszkańców - bimbrownictwo kwitnie także w regionach zamieszkanych przez muzułmanów. Wielu pacjentów, którzy wcześniej mogli sobie pozwolić na drogie alkohole, teraz musi szukać trunków tańszych i gorszej jakości - zauważa Aleksandr Polikarpow, lekarz i kierownik ośrodka odwykowego w Moskwie. Dodaje, że obecnie trafia do niego więcej pacjentów z delirium tremens i drgawkami.
Rosjanie zajmują czwartą pozycję na świecie pod względem ilości spożywanego alkoholu w przeliczeniu na jednego mieszkańca - wynika z danych Światowej Organizacji Zdrowia za 2010 r.
(ug)