Senat dopiero po południu lub wieczorem przekaże Sejmowi uchwałę o odrzuceniu ustawy wprowadzającej wybory kopertowe - ustalił dziennikarz RMF FM Patryk Michalski. Izba wyższa maksymalnie zamierza wykorzystać regulaminowy termin.
Oznacza to, że Prawo i Sprawiedliwość, jeśli doprowadzi do głosowania nad uchwałą Senatu w tym tygodniu, będzie mogło to zrobić w nocy albo dopiero jutro.
Niespodziewane szybsze głosowanie w Senacie, które pierwotnie miało się odbyć dziś, nie oznacza, że Sejm będzie mógł przyspieszyć. Senat przekaże swoje stanowisko ws. wyborów kopertowych z innymi uchwałami, które dopiero zostaną podjęte.
Nie jest jedynak pewne, czy PiS w związku z buntem gowinowców nie odpuści pomysłu wyborów kopertowych i nie będzie się teraz spieszyło z głosowaniem w tej sprawie.
Alternatywą ma być wykorzystanie Trybunału Konstytucyjnego do odblokowania PKW, zablokowanej przez PiS w drukowaniu kart i przełożenie przy pomocy Trybunału terminu głosowania na 23 maja. Prawo jednak nie przewiduje takiego trybu.
Jak zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, jedno jest wtedy pewne - ci, którzy spodziewali się pracy przy wyborach w niedzielę 10 maja, będą mieli wolne, bo głosowania się przeprowadzić nie da. Nie ma do tego rekwizytu podstawowego - kart do głosowania, bo jedyna w tej sytuacji uprawniona do ich wydania instytucja - PKW - otrzymała od Sejmu kategoryczny ustawowy zakaz ich drukowania.
Są wprawdzie karty stworzone dla głosowania korespondencyjnego. PKW nie może ich jednak użyć, bo musiałaby zmienić swoją uchwałę określającą ich wzór i zrobić to dwa miesiące temu. Z braku chętnych nie ma też zresztą obsady komisji wyborczych ani nawet informacji o nich, bo i tego Sejm PKW zabronił.
Z wyborów zostanie więc sama data - i bez zmian ustawowych - brak możliwości przeprowadzenia ich nie tylko w konstytucyjnym terminie, ale wręcz w ogóle.
Jeśli ustawa ws. wyborów korespondencyjnych przepadnie, procedurę niedoszłych wyborów trzeba będzie zamknąć, a więc ogłosić że do nich nie doszło - i wymyślić co dalej - zauważa dziennikarz RMF FM Tomasz Skory.
Przepisy konstytucji przewidują, że w takiej sytuacji Sąd Najwyższy powinien stwierdzić nieważność wyborów, co wymaga przeprowadzenia ich ponownie, od początku, zgodnie z artykułem, mówiącym o opróżnieniu urzędu prezydenta.
Ten z kolei przewiduje, że Marszałek Sejmu ogłasza nowe wybory nie później niż w 14. dniu od opróżnienia urzędu prezydenta. Skoro więc kadencja Andrzeja Dudy upływa 6 sierpnia - ogłasza je najpóźniej 20 sierpnia. Wybory muszą być wyznaczone na dzień wolny od pracy, nie później niż 60 dni od wyznaczenia, co wskazywałoby najpóźniej na połowę października.
To terminy najdłuższe, związane z pełnieniem obowiązków prezydenta po 6 sierpnia przez panią marszałek, ale oczywiście wszystko może się odbyć szybciej, nawet przed opróżnieniem urzędu prezydenta.
Tak wygląda procedura opisana w konstytucji. Czy jednak zostanie zastosowana - wciąż nie wiemy.
Wczoraj wieczorem Senat odrzucił ustawę ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020 r. Za odrzuceniem ustawy w całości było 50 senatorów (KO, KP-PSL, Lewica, dwie osoby z Koła Senatorów Niezależnych i jeden senator niezrzeszony, przeciw opowiedziało się 35 (34 senatorów PiS i jeden senator KO - Władysław Komarnicki), a 1 osoba wstrzymała się od głosu (senator Józef Zając z klubu PiS).
Termin na zajęcie stanowiska przez Senat w sprawie tej ustawy mijał w środę 6 maja.
Teraz ustawa wróci do Sejmu. Do odrzucenia w Sejmie stanowiska Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów - o jeden głos więcej, niż wszystkich pozostałych głosów (przeciw i wstrzymujących się). Obecnie klub PiS liczy 235 posłów, spośród których 18 to posłowie koalicyjnego Porozumienia.