Nie ma imprezy docelowej, nie ma zatem przygotowań. Międzynarodowy Komitet Olimpijski przesunął igrzyska na przyszły rok. FVIB przesunęła Ligę Narodów na… czas po igrzyskach. Stało się to jednak przed komunikatem MKOl-u. Siatkarze wszystkich reprezentacji, w tym reprezentacji Polski nie wiedzą, co dalej z tegorocznym sezonem. A to właśnie do tego sezonu kontrakt z naszą drużyną ma Vital Heynen. Czy praca ze szkoleniowcem będzie kontynuowana i co dalej z biało-czerwoną drużyną, która miała chyba największe szanse na olimpijskie złoto od czasów Huberta Jerzego Wagnera? O tym wszystkim z prezesem PZPS-u Jackiem Kasprzykiem rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski RMF FM: Zaskoczyła was decyzja o przesunięciu igrzysk?
Jacek Kasprzyk: Myślę, że nie. Spodziewaliśmy się tego. Mamy swojego wysłannika w Japonii - Michała Kubiaka, z którym się kontaktujemy. On mówi, że nie widać tam nasilenia epidemii. Owszem, Japończycy zawsze chodzili w maskach, choć te ostatnie dni też pewnie są dla nich trochę inne, bo pojawiło się kilkadziesiąt przypadków, więc też zaczęli inaczej na to wszystko patrzeć.
Odwołanie igrzysk burzy kalendarz reprezentacji.
Oczywiście, że tak. Kiedy zaczęła się ten dramat w Polsce, my mieliśmy już kilka wariantów przygotowania kadry. Igrzyska miały się odbyć. Później odwołano Ligę Narodów i trzeba było zrobić modernizację tych kadr. To wszystko zostało uzgodnione z panią minister sportu. Byliśmy przygotowani od samego początku na to, że nie będzie ligi, później odwołano igrzyska. W Polsce też zakończył się sezon ligowy. To trudny okres chyba dla wszystkich.
Nie ma igrzysk. Liga Narodów przesunięta na termin po igrzyskach - nie jest to bliżej określone. Czy są jakieś informacje od FIVB o tym, czy w ogóle cokolwiek uda się w tym sezonie zagrać?
Jeżeli nie będzie oficjalnych rozgrywek, to będziemy starali się - jeśli będzie możliwość na organizacje meczów z kibicami - organizować w Polsce turnieje, żeby kibice mogli oglądać reprezentację. Skoro igrzyska przełożono na przyszły rok, to ten sezon potraktujemy jako przygotowanie do igrzysk w przyszłym roku. Będziemy robili wszystko, żeby epidemia nie zagroziła nam w występach w przyszłym roku na igrzyskach.
Trenować też jakoś trzeba. Czy jest plan na jakieś zgrupowanie kadry, jeśli skończy się pandemia?
Mamy opracowany plan. Dziewczyny wstępnie spotkałyby się w połowie czerwca. Panowie - pod koniec maja. Oczywiście jeśli będzie taka możliwość i będziemy mieli gdzie trenować. Teraz COS-y zamknięte są dla wszystkich. Jesteśmy po naradzie z Ministerstwem Sportu. Jeśli sytuacja się nie uspokoi, a zawodnicy będą mogli i musieli trenować, to na wejściu będą musieli poddać się badaniom. Później będą musieli być odizolowani i przejść powtórne badania. Wtedy dopiero będą mogli zacząć trenować. To też nie będzie tak, że zawodnicy spotkają się na pięć dni, w sobotę wyjadą i w niedzielę wrócą - tak jak to było do tej pory. Nie będzie kilku cykli. Jeśli już zawodnicy przyjadą do ośrodka, to powinni być w nim trzy czy cztery tygodnie, żeby nie dochodziło do ciągłych zmian i kontaktu z innymi ludźmi.
Czy Vital Heynen będzie pracował z kadrą do czasu przełożonych igrzysk?
Kontrakt był do igrzysk. Jednak już w zeszłym roku rozmawiałem z Vitalem Heynenem, po meczu z Vervą w Lidze Mistrzów. Powiedzieliśmy sobie, że wrócimy do rozmowy przed igrzyskami, czyli w maju. Sam trener nie wiedział jeszcze do końca, co chce robić. Trzy lata temu mówił, że po igrzyskach kończy z siatkówką i chce zostać trenerem piłki nożnej. To nie jest żart. Teraz jest wszystko inaczej. Na pewno będziemy chcieli rozmawiać z Vitalem o przedłużeniu kontraktu. To nie jest ani jego ani nasza wina, że igrzyska zostały przesunięte.
Czyli obecny kontrakt obowiązuje do wakacji tego roku?
Tak. W kontrakcie nie ma zapisu o igrzyskach, ale jest konkretny termin. Nikt się przecież nie spodziewał przełożenia igrzysk.
Sam trener chce pracować do igrzysk w nowym terminie, w przyszłym roku?
Oczywiście. My też nie chcemy robić żadnej rewolucji i chcemy, żeby Vital był z nami dalej. Robimy wszystko razem, ustalamy harmonogramy razem. Wspólnie zastanawiamy się, jak przygotować się, by ten przyszły rok był idealny. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Oczywiście najwięcej straci na tym kibic. My jako federacja również, bo nie wiadomo, jak sponsorzy zareagują na to, że nie mają świadczeń. Natomiast uważam, że dla zawodników jest o tyle lepiej, że są w stanie wyleczyć wszystkie mikro urazy i drobne kontuzje. Mogą solidnie odpocząć. Jasne, że jest to inny odpoczynek niż na wakacjach. Fizycznie jednak odpoczywają na pewno i to jest o tyle dobre w tym nieszczęściu, które się wydarzyło na świecie.
Co z grupą tych starszych zawodników? Czy ktoś deklarował zakończenie kariery reprezentacyjnej po igrzyskach? Rozumiem, że wszyscy chcą grać dalej aż do przełożonego turnieju?
Nie mieliśmy takich oficjalnych sygnałów. Może niektórzy z tych starszych chłopaków chcieliby po igrzyskach rozstać się z reprezentacją, ale dalej grać w siatkówkę. Mamy jedną z najmłodszych drużyn na świecie. Najstarszymi zawodnikami są Karol Kłos, Bartek Kurek i Michał Kubiak. To jest wiek dla siatkarza nie jakiś ogromny. Byli zawodnicy, którzy karierę kończyli wiele lat później. Myślę, że jakby panowie się bardzo uparli, a na tych igrzyskach by coś nie wyszło, to jeszcze na następnych igrzyskach w Paryżu byliby w stanie zagrać.