Złe informacje dla naszych artystów: od przyszłego roku, by pracować w Wielkiej Brytanii po brexicie, będą potrzebowali wizy - wyjaśnia brytyjski rząd. Zaostrzone zasady imigracyjne dotyczyć będą między innymi muzyków i aktorów.
By pracować na Wyspach legalnie, artyści będą musieli zapłacić 244 funty za wizę, udokumentować, że dysponują 1000 funtów - i to na trzy miesiące przez przyjazdem - oraz że posiadają sponsora, który uwiarygodni ich wniosek. Te same zasady obowiązują już teraz artystów spoza Unii Europejskiej. Brytyjski przemysł muzyczny to olbrzymia machina. Sama scena koncertowa przynosi rocznie ok. miliarda funtów dochodu.
Zapowiadane restrykcje znacznie zwiększą biurokrację. Dotkną szczególnie mało znanych artystów, którzy marzą o karierze w Wielkiej Brytanii. Początkująca grupa rockowa, która chce zagrać kilka koncertów w londyńskich pubach, albo aktor po studiach szukający międzynarodowej szansy, od przyszłego roku boleśnie odczują brytyjskie zmiany przepisów. Na razie nie wiadomo, jak na te plany zareaguje Bruksela, która może podobnie utrudnić życie brytyjskim artystom chcącym pracować w Europie.
Przed brexitem wystarczyło zdobyć kontrakt lub angaż, umówić się z właścicielem sali koncertowej czy teatru i polskie grupy muzyczne, a także trupy teatralne, bez przeszkód mogły wjeżdżać do Wielkiej Brytanii i pracować. W Londynie istnieje co najmniej jeden impresariat, który regularnie zajmuje się sprowadzaniem na Wyspy polskich gwiazd.
Po zmianie prawa, z nadejściem przyszłego roku warunki ich pracy zmienią się diametralnie. Na organizatorów występów spadnie część obowiązków, które trzeba będzie wypełnić, zanim polski artysta będzie mógł wjechać do Wielkiej Brytanii. To także może ostudzić apetyt na sztukę z Europy. Brexit nie tylko zmieni zasady brytyjskiego handlu, współpracy naukowej czy szkolnictwa. Nie oszczędzi także sztuki.
Europa posiada także armię fachowców, którzy zajmują się filmem. Wielka Brytania jest dla nich kombinatem realizującym wiele renomowanych produkcji. Można przypuszczać, że nowe prawo nie oszczędzi także filmowców: reżyserów, scenarzystów, pracowników technicznych, oświetleniowców, speców od efektów specjalnych, projektantów kostiumów itd. To co dotychczas działało sprawnie i nie budziło biurokratycznych trudności, może stać się prawdziwą zmorą.
Jeżeli Wielka Brytania zrealizuje zapowiadane plany, może liczyć na podobną reakcję Brukseli. Do końca tego roku Wielka Brytania prowadzić będzie z Unią Europejską negocjacje na temat wzajemnych relacji, które wejdą w życie po zakończeniu okresu przejściowego. Dopiero potem poznamy prawdziwy koszt brexitu.
Rosnąca obecność obywateli Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii była jednym z powodów, dla których Brytyjczycy zagłosowali w referendum za wyjściem ze Wspólnoty. Rząd nie ukrywa, że zamierza spełnić oczekiwania elektoratu. Przed dwoma dniami opublikował nowe zasady sytemu imigracyjnego, który od przyszłego roku będzie obowiązywał przybyszów z Unii Europejskiej.
Oparty jest na punktowej ocenie indywidualnych wniosków i w założeniu ogranicza napływ niewykwalifikowanej siły roboczej na Wyspy. Dodatkowe punkty otrzymają ludzie z tytułami doktorskimi w takich dziadzinach jak matematyka czy inżynieria. Samozatrudnieni elektrycy, hydraulicy czy budowlańcy nie będą mogli liczyć na legalną pracę w Wielkiej Brytanii. To może zabarwić obecny rynek pracy na czarno.
Rząd podkreśla, że stara się nie tylko ograniczyć liczbę imigrantów, ale jednocześnie uaktywnić zawodowo tych Brytyjczyków, którzy z różnych powodów nie podejmują zatrudnienia. Jest ich ok. 8 milionów. Nowy system ma także zachęcić pracodawców do większego wprowadzania automatyki i oferowania korzystnych warunków pracy Brytyjczykom.
Zdaniem wielu komentatorów, to broń obosieczna. Wiele sektorów brytyjskiej gospodarki - na przykład usługowy, hotelarstwo i rolnictwo - polega na stałym dopływie pracowników z Europy Wschodniej. Często są to prace sezonowe i obejmuje je duża rotacja, co wymaga elastyczności od systemu imigracyjnego. Wprowadzenie punktowego systemu, może poważnie wpłynąć na funkcjonowanie brytyjskiej gospodarki i to w negatywny sposób.