„Zarówno Ewa Kopacz, jak i Beata Szydło wiedzą, że w kampanii wyborczej się jeździ, ale nie bardzo wiedzą po co. W poważnej polityce przy takiej okazji mówi się rzeczy ważne, przedstawia się nowe, przemyślane projekty. W tym przypadku dociera do nas albo pytanie o to, czy kotlet w wagonie restauracyjnym jest smaczny, albo całkowicie puste obietnice oparte na elementarnych błędach w rachunkach” – mówi w rozmowie z „Faktem” były premier Włodzimierz Cimoszewicz. „To imitacja demokracji. Ale wszystko zależy od publiczności. Jak ktoś lubi cyrk, to nie chodzi na Hamleta”- dodaje.
Włodzimierz Cimoszewicz mówi "Faktowi", że jego zdaniem politycy uwikłani w aferę taśmową w ogóle nie powinni kandydować w wyborach parlamentarnych. To nie jest sąd, tu nie obowiązuje domniemanie niewinności. W polityce odpowiedzialność jest oparta na ryzyku. Nawet jeśli tylko miałeś pecha, to i tak konsekwencje trzeba wyciągać, bo chodzi o interes ugrupowania. Na miejscu premier Kopacz nie brałbym tych ludzi w ogóle do rządu. Trzeba umieć przewidywać konsekwencje własnych decyzji. Skoro już pozbyła się ich z rządu, powinna być konsekwentna - ocenia.
Były premier przyznaje, że wejście jego syna do polityki nie budzi jego entuzjazmu. Gdy otwarcie przyznałem się do tego w telewizji, usłyszałem od wielu, także obcych osób, że byłem zbyt surowy. Teraz, gdy klamka zapadła i wpisano go, przynajmniej wstępnie, na listę, wszystko w rękach wyborców. Zapowiedział, że będzie ciężko pracował, by zdobyć ich zaufanie i przy okazji przekonać mnie. Niech próbuje! - mówi.
- PSL ma plakat z Pawlakiem w bizonie
- Nie wypłacili mi odszkodowania nawet po wyroku sądu
- Pan Lotto: Alkohol mnie konserwuje
(mn)