"Polska może być przykładem dla innych krajów, jeśli chodzi o zachowanie wobec tego, co dzieje się na Białorusi" - przyznała w czasie wizyty w Warszawie białoruska opozycjonistka, była kandydatka na prezydenta, Swiatłana Cichanouska. Odniosła się też do zgody ambasadorów państw Unii Europejskiej na zakaz lądowania na unijnych lotniskach dla wszystkich białoruskich przewoźników.
Swiatłana Cichanouska podkreślała w Warszawie, że decyzja ambasadorów państw UE jest zrozumiała.
To jest reakcja państw, które muszą dbać o swoich obywateli. Dla nas Białorusinów to kolejne utrudnienia, zamknięta droga ucieczki przed represjami - przyznała. Wzywamy władze białoruskie, aby przynajmniej otworzyły granice lądowe i obywatele Białorusi mogli swobodnie decydować o miejscu swojego przebywania - zaapelowała opozycjonistka.
Ambasadorowie państw Unii Europejskiej dali w piątek zielone światło dla zakazu przelotów przez przestrzeń powietrzną Unii Europejskiej i zakazu lądowania na lotniskach w UE dla wszystkich białoruskich przewoźników lotniczych.
Przywódcy UE na niedawnym szczycie w Brukseli zdecydowali o nałożeniu kolejnych sankcji na przedstawicieli reżimu białoruskiego, jak również sankcji gospodarczych na Białoruś. Zdecydowali też, że unijna przestrzeń powietrzna ma zostać zamknięta dla białoruskich linii lotniczych.
Białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz został zatrzymany 23 maja po przymusowym lądowaniu w Mińsku samolotu linii Ryanair i od tamtej pory przebywa w areszcie. W wyemitowanym w czwartek wywiadzie dla stacji ONT ze łzami w oczach wyraził skruchę i zapewnił, że współpracuje ze śledztwem, udzielając wszelkich możliwych informacji. Białoruskie media niezależne odniosły się do tej rozmowy z dużą rezerwą.
Pratasiewicz powiedział, że anonimowo uczestniczył w konferencjach na platformie Zoom osób spiskujących przeciwko władzy i dążących do siłowego przewrotu oraz - jak przekonują władze - "fizycznej eliminacji" Alaksandra Łukaszenki. Jak przekonywał, robił to, ponieważ wyznaczono mu rolę łącznika pomiędzy "spiskowcami" a sztabem liderki białoruskiej opozycji Swietłany Cichanouskiej. Część uczestników tego domniemanego spisku przebywa już w areszcie z zarzutami karnymi.
Pratasiewicz prosił, by Łukaszenka "znalazł w sobie dość woli i zdecydowania", by nie wydać go tzw. Ługańskiej Republice Ludowej, proklamowanej przez wspieranych przez Rosję separatystów na wschodzie Ukrainy, która poszukuje go za rzekomą walkę (Pratasiewicz zaprzeczył tym informacjom) w ukraińskim batalionie Azow w Donbasie.