W Guayaquil, jednym z najciężej dotkniętych epidemią miast per capita, system opieki zdrowotnej i domy pogrzebowe są przeciążone od granic możliwości. Ciała zmarłych leżą na ulicach i w domach i nie są przez nikogo odbierane przez wiele dni - informują media.
Guayaquil, drugie największe miasto kraju, to "ekwadorskie Wuhan" - tam zdiagnozowano ponad 70 proc. z 3126 i przypadków zakażenia koronawirusem i 82 z 120 ofiar śmiertelnych. Ale nie brakuje podejrzeń, że to liczby znacznie zaniżone przez brak dostępnych testów.
Już od kilku dni ekwadorski internet i media obiegają rozpaczliwe prośby mieszkańców do służb o wyniesienie ciał zmarłych. A także filmy wideo i zdjęcia pokazujące zostawione na ulicy i w domach zwłoki. Choć nie wszystkie materiały da się zweryfikować, problem jest niemożliwy do zignorowania.
"Co się dzieje z systemem zdrowia publicznego w tym kraju?" - pytała na Twitterze w środę Cynthia Viteri, burmistrz ponad dwumilionowego miasta. "Nikt nie odbiera ciał zmarłych z domów. Zwłoki są zostawiane na chodnikach i pod szpitalami. Nikt nie chce ich wziąć" - napisała. W innej wiadomości informowała o sprowadzeniu do miasta 3 ciężarówek - chłodni do tymczasowego przechowania ciał zmarłych.
Coronavirus in Ecuador Corpses are left to rot in the streets of Guayaquil. The authorities are just leaving us to diehttps://t.co/xaCgZvdxxE pic.twitter.com/XHZ6M3muDX
alfonslopeztenaApril 3, 2020
W czwartek hiszpański dziennik "El Pais" opublikował na swoich stronach reportaż wideo o rodzinie spędzającej całe dnie na zewnątrz, ponieważ od pięciu dni czekają na odbiór ciała zmarłego członka rodziny, zawiniętego w to na śmieci i zostawionego wewnątrz ich jednopokojowego domu. Jak napisała ekwadorska gazeta "El Universo", jeszcze w środę na odbiór przez służby sanitarne czekały 450 ciała zmarłych.
Według relacji agencji EFE, nie wszyscy zmarli to ofiary pandemii koronawirusa. Ale choroba spowodowała tak nagły wzrost liczby zgonów, że ze skutkami nie radzą sobie szpitale i domy pogrzebowe. Choć oficjalne dane mówią o 82 ofiarach śmiertelnych, co najmniej 70 kolejnych zmarło oczekując na test. Sytuację dodatkowo komplikuje obowiązująca od 14 do 5 rano godzina policyjna wprowadzona w całym kraju.
To, że oficjalne statystyki nie odzwierciedlają prawdziwej skali sytuacji, przyznał sam prezydent Ekwadoru Lenin Moreno.
"Wiemy, że zarówno jeśli chodzi o liczbę infekcji, jak i zgonów oficjalne rejestry nie nadążają za sytuacją" - powiedział w orędziu do narodu prezydent, prosząc obywateli, by nie lekceważyli ryzyka związanego z wirusem.