Chińskie władze mają nadzieję, że mieszkańcy USA w perspektywie wyborów prezydenckich "rozsądnie i obiektywnie" zanalizują relacje łączące oba kraje - pisze Reuters. To reakcja na możliwą nominację prezydencką Donalda Trumpa z ramienia Republikanów.
We wtorek Trump, kontrowersyjny amerykański miliarder, zdecydowanie zwyciężył w prawyborach w stanie Indiana, co skłoniło jego rywala Teda Cruza do wycofania się z dalszej walki o nominację Partii Republikańskiej w listopadowych wyborach prezydenckich.
Rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei zapytany o ewentualną nominację Trumpa oświadczył, że wybory prezydenckie to sprawa polityki wewnętrznej USA, której nie może komentować. Należy podkreślić, że istotą chińsko-amerykańskiej handlowej i biznesowej współpracy jest obopólna korzyść oraz interes każdej ze stron - powiedział Hong. Mamy nadzieję, że ludzie rozsądnie i obiektywnie ocenią te relacje na każdym polu - dodał.
Dla Trumpa Chiny są prawdziwym i najważniejszym wrogiem USA, ma on więc zamiar walczyć z Pekinem środkami ekonomicznymi. Kandydat na prezydenta zaproponował m.in. żeby podnieść cła na towary importowane z Chin nawet o 45 proc. Jego zdaniem Pekin prowadzi z Waszyngtonem wojnę gospodarczą, zabierając Amerykanom miejsca pracy - zauważa Reuters. Z kolei chińska agencja Xinhua w swoim raporcie oceniła, że "Trump atakuje Chiny, by zyskać głosy wyborców".
Choć chińskie władze unikają jawnej krytyki pod adresem Trumpa, w Państwie Środka pojawiały się niebezpośrednie negatywne oceny jego poglądów, m.in. propozycji zakazu wjazdu muzułmanów na teren USA czy słów o wojnie gospodarczej. Reuters zauważa też, że w zeszłym miesiącu minister finansów Lou Jiwei skomenował propozycję podniesienia cła na chińskie towary, nazywając Trumpa "nieracjonalnym typem". Chiny to najważniejszy partner handlowy Stanów Zjednoczonych.
Z kolei w marcu chiński tabloid "Global Times" oskarżył amerykańskiego miliardera o rasizm, zauważając jednocześnie, że "inni ekstremiści, jak Benito Mussolini czy Adolf Hitler, także byli u władzy".
(az)