Kilkustopniowy mróz, przy krajowej "siódemce" niedaleko Ostródy stoi matka wraz 9-letnią córeczką i z niecierpliwością próbuje zatrzymać jakiś samochód. Kobieta z małej miejscowości pod Iławą wyruszyła stopem do Warszawy. Do lekarza. Nie ma samochodu ani pieniędzy na bilet, ma jednak chorą córkę i za wszelką cenę chce jej pomóc.
Wczoraj późnym popołudniem policjantów z Ostródy zawiadomił kierowca ciężarówki zaniepokojony losem kobiety podróżującej z małym dzieckiem. Matka z córką skorzystały z życzliwości mężczyzny i wraz z nim dojechały do Ostródy. Kierowca nie jechał dalej w ich kierunku, więc wysiadły.
Tu zaopiekowali się nimi funkcjonariusze. Trafiły na komisariat. Kobieta opowiedziała policjantom swoją historię. Była zdesperowana. Jej córkę latem ugryzł kleszcz. Z tego powodu dziewczynka może teraz stracić wzrok. Na szczęście, udało się umówić ją na wizytę i zabieg w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka.
Kobieta nie miała jednak ani samochodu, ani pieniędzy na bilet. Sprawa była zbyt pilna, by czekać. Dlatego ponad 200-kilometrową trasę (spod Iławy na Mazurach do Warszawy), mimo siarczystego mrozu, postanowiła pokonać autostopem.
Policjanci zainteresowali sprawą starostę ostródzkiego. Ten zorganizował transport: dziewczynka i jej matka dotarły do Warszawy.