Strefa kibica w centrum Monachium jest przepełniona. Policja apeluje do fanów futbolu, by ją opuścili. Na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem meczu Niemcy - Szkocja na Euro 2024 na Marienplatz przyszło zbyt dużo Szkotów. Mówią o nich "Tartan Army".

REKLAMA

Na placu Marienplatz w centrum Monachium już od kilku godzin trwa gigantyczna impreza kibiców, głównie ze Szkocji. Zgromadziło się ich tam 15 tysięcy.

Ok. godziny 15:00 niemiecka policja uznała, że utworzona tam strefa kibica jest przepełniona, co stanowi zagrożenie. Apeluje do kibiców, by ją opuścili, kolejnych, którzy chcą tam dotrzeć, już nie wpuszcza.

Zaleca kibicom, żeby przeszli do innych stref kibica w mieście.

URGENT!!! The #Marienplatz is overcrowded. There will definitely be no public viewing there. Please spread out elsewhere in the city! The fan zone is also about to close. Please don't go to the Olympiapark anymore! #uefaeuro2024 #munich #GERSCO

muenchenJune 14, 2024

Tymczasem jak podaje gazeta "Bild", strefa w Olimpiapark także jest przepełniona. Przed olbrzymimi telebimami zgromadziło się 30 tysięcy kibiców piłki nożnej.

Standing room only here at @OLYMPIAPARK pic.twitter.com/0rKfOAbxdG

AirdrieFanTVJune 14, 2024

Mimo to policja podaje, że atmosfera w centrum miasta jest "spokojna i przyjacielska".

Szkoccy kibice nazywają się "Tartan Army". Ich reprezentacja o 21:00 rozegra z gospodarzami mecz otwarcia Euro 2024. Będzie to pierwsze z 51 spotkań imprezy, której historia sięga 1958 roku.

Do Monachium podobno przyleciało 200 tys. Szkotów, co stanowi ok. 3,6 proc. całej populacji Szkocji.

Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA
Opis / ANNA SZILAGYI / MARTIN DIVISEK / PAP/EPA