Rewolty w Tunezji i Egipcie to znak islamskiego przebudzenia - uważa przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei. Jego zdaniem, jeśli antyrządowe wystąpienia osiągną swój cel, to USA staną w obliczu klęski na Bliskim Wschodzie.
Dzisiejsze wydarzenia na północy Afryki, w Egipcie, w Tunezji i innych krajach, mają dla nas znaczenie szczególne. Widzimy dziś to, co mówiliśmy o islamskim przebudzeniu i zwycięstwie wielkiej rewolucji islamskiej narodu irańskiego - powiedział Chamenei w Teheranie w czasie modłów transmitowanych przez telewizję.
Iran świętuje w tym tygodniu 32. rocznicę rewolucji islamskiej z 1979 roku.
Jeśli (protestującym) uda się to przeforsować, wówczas to, co czeka amerykańską politykę w regionie, stanie się dla Ameryki klęską nie do odrobienia - powiedział Chamenei. Dodał też, że egipska armia powinna skoncentrować się na "syjonistycznym wrogu". Islamskie przebudzenie egipskiego ludu jest ruchem islamskiego wyzwolenia i ja sam, w imieniu irańskiego rządu, pozdrawiam naród egipski i tunezyjski - powiedział ajatollah, radząc Egipcjanom i Tunezyjczykom zjednoczenie się wokół religii i przeciwko Zachodowi.
Od początku niepokojów w Egipcie Iran przedstawia protesty w tym kraju jako replikę irańskiej rewolucji, która obaliła proamerykańskiego szacha i wyniosła do władzy islamskich duchownych.
W czwartek przewodniczący irańskiego parlamentu Ali Laridżani podkreślił, że rewolty w Tunezji i Egipcie są rezultatem islamskiego przebudzenia w krajach Bliskiego Wschodu. Jak podała irańska agencja Farsi, Laridżani, zwracając się do grupy dowódców wojskowych powiedział, że choć zachodnie media usiłują przypisać rewoltę w Egipcie trendom marksistowskim, Bliski Wschód skanduje hasła domagając się "noszenia hidżabu (muzułmańskiej chusty), walki z uciskiem i z USA".