Polityczna burza we Francji wokół obniżenia wieku emerytalnego. Od dzisiaj część Francuzów znów może przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat - zamiast 62. Liderzy opozycji alarmują, że prezydent Francois Hollande doprowadzi kraj do bankructwa.
Będzie duży problem z wypłaceniem tych emerytur! Znowu trzeba będzie nałożyć większe podatki na tych, co pracują - mówi paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi Arnaud, 32-letni oburzony paryżanin. Innego zdania jest 58-letni Xavier, zwolennik polityki Hollande’a. Nie będzie problemu. To konieczność - ludzie nie rozumieją, że jak się pracuje całe życie w fabryce, to wczesna emerytura jest konieczna - przekonuje.
Wielu ekspertów zwraca zaś uwagę, że polityka obecnych francuskich władz jest pełna sprzeczności: z jednej strony obniżany jest wiek emerytalny, z drugiej strony rząd ogłosił miesiąc temu najostrzejszy od ponad 30 lat plan drastycznych cięć budżetowych i podwyżek podatków. Premier Jean-Marc Ayrault twierdzi nawet, że w przyszłym roku wszyscy Francuzi będą musieli walczyć o uzdrowienie finansów publicznych - największe podwyżki podatków czekają 10 procent najbardziej zamożnych obywateli, ale więcej płacić będą nawet emeryci. W sumie kryzysowa reforma fiskalna ma przynieść państwu ponad 20 miliardów euro. Świadczenia socjalne zredukowane zostaną o dwa i pół miliarda euro. Jak jednak podkreśla prasa, najgorszy jest fakt, że to wszystko może okazać się niewystarczające. Rządowy projekt budżetu zakłada bowiem, że w przyszłym roku wzrost gospodarczy we Francji sięgnie 0,8 procent PKB, ale wielu ekspertów ostrzega, że przewidywania te mogą okazać się zbyt optymistyczne.