Tak jak nie jestem w stanie zrozumieć kogoś, kto swą działalnością pakuje się w pewne kłopoty i niemal równie pewne więzienie, tak nie pojmuję, jak można mówić, że państwo nie zawiodło w sprawie Amber Gold. Owszem zawiodło. W co najmniej kilku momentach okazało się nieudolne, bezradne i impotentne. Zdumiewające, że kraj, który tak skutecznie wsadza do więzienia ludzi za jazdę po piwie rowerem i posiadanie skręta marihuany nie potrafi powstrzymać kogoś, kto wyłudza od ludzi pieniądze, bogato się tym wyłudzactwem reklamując.
Nie trzeba było wielkiej wiedzy i wyobraźni, by gołym okiem dostrzec, że w przedsięwzięciach pana P. jest tyleż rozmachu co znaków zapytania i możliwości poniesienia sromotnej klęski. Jakże wielotysięczne agencje od spec zadań mogły pozwolić na to, by skazywany wielokrotnie za przestępstwa finansowe i działający w tak spektakularny i ryzykancki sposób człowiek mógł poczynać sobie tak swobodnie? Jakże się to stało, że zainteresowały się jego działaniami dopiero wtedy, gdy sprawa trafiła na medialne "jedynki", a wizja krachu Amber Gold stawała się właśnie rzeczywistością? Historia wzlotu i upadku pana P. świadczy fatalnie o pracy i współpracy organów ścigania, wymiaru sprawiedliwości i nadzoru finansowego.
Na walkę z ludzką nieuczciwością nie ma oczywiście cudownych recept. Na różnego rodzaju wyłudzaczy, naciągaczy, obiecywaczy złotych gór i świetlanej przyszłości takoż, ale czy naprawdę nie można by objąć ich tu i ówdzie regułami a'la te, które dotyczą koncernów farmaceutycznych czy tytoniowych. One muszą nakazywać: "skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą" albo, informować, że "palenie powoduje raka". Czy nie można by wprowadzić do prawa zapisu, że te banki, parabanki czy instytucje finansowe, które otrzymały negatywne rekomendacje KNF muszą o tym informować swoich klientów? Każda ich reklama musiałaby wówczas zostać opatrzona stosownym passusem informującym o niebezpieczeństwie inwestycji. A każdy, kto wkłada do nich pieniądze, musiałby podpisać oświadczenie, że zdaje sobie sprawę z rozmiarów ryzyka. Skoro fundusze inwestycyjne muszą mówić, że ich ubiegłe zyski nie stanowią gwarancji zysków przyszłych, to tym bardziej należy zmusić do ostrzegania klientów parabanków.
Od kilkunastu dni zachodzę też w głowę, jak wyglądają kalkulacje kogoś takiego jak pan P.. Na co liczy, rozkręcając taką firmę jak OLT, która nie mając gigantycznego zaplecza finansowego (a ta nie miała), nie ma szans na przetrwanie i raczej prędzej niż później musi upaść. Czy to szaleństwo? Wizjonerstwo? Pranie pieniędzy? Potrzeba zwrócenia na siebie uwagi? Bo prowadząc tylko Amber Gold, jego właściciel, mógłby - zapewne - parę jeszcze lat poegzystować w spokoju, mamiąc klientów wizjami przyszłych zysków. Tworząc z takim rozmachem OLT podpisywał na siebie wyrok, którego wykonanie musiało nadejść szybkim krokiem.