Brytyjczyk John Harding, schwytany w maju przez Rosjan w Mariupolu, został zmuszony do wypowiedzenia "ostatnich słów" skierowanych do swojej córki.
Ponad 50-letni John Harding został wzięty do niewoli w maju w Mariupolu przez separatystów z Donieckiej Republiki Ludowej. Od tego czasu jego los był nieznany.
Teraz w sieci ukazało się nagranie, na którym prokremlowska prezenterka Marina Kim przeprowadza wywiad z Brytyjczykiem. Na filmie John Harding mówi, że grozi mu kara śmierci. Powiedziałbym Borisowi Johnsonowi - gdyby pan mógł mi pomóc, gdyby mógł pan wpłynąć na prezydenta Wołodymyra Zełenskiego albo na prezydenta Putina - proszę to zrobić. Inaczej grozi mi kara śmierci - mówi mężczyzna.
A Briton captured by Russian forces in Ukraine has been forced to utter his last words to his daughter in a new disturbing video https://t.co/Itg3hRMElv
MailOnlineJuly 18, 2022
To mogą być pana ostatnie słowa skierowane do córki - co by jej pan powiedział? - pyta prowadząca. Oczywiście powiedziałbym jej, że żałuję, że nie spędzałem z nią więcej czasu - odpowiada Harding.
Prowadząca dopytuje go, czy powiedziałby córce, że ją kocha. Oczywiście. Wszyscy ojcowie kochają swoje córki - odpowiada Brytyjczyk. A potem nerwowo pali papierosa.
Rodzina i przyjaciele Hardinga potwierdzili BBC, że to on został nagrany na filmie. Mężczyzna walczy w Donbasie od 2018 r.
Wcześniej dwóch Brytyjczyków walczących po stronie Ukrainy - Aiden Aslin i Shaun Pinner - zostało skazanych na karę śmierci przed sąd w Donieckiej Republice Ludowej.
Kilka dni temu rosyjska prokremlowska telewizja opublikowała 140-sekundowy film, na którym widać Aidena Aslina śpiewającego hymn Rosji. 28-letni Brytyjczyk siedzi w więziennej celi. Obok niego stoi John Dougan, były amerykański policjant, który obecnie jest czołowym rosyjskim propagandystą.
Gdy Aslin kończy śpiewanie hymnu Rosji, Dougan z uśmieszkiem mówi: "Niesamowite".
W piątek władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) przekazały, że brytyjski pracownik organizacji pomocowej Paul Urey zmarł 10 lipca w areszcie. Jak stwierdziły, cierpiał on na cukrzycę oraz miał problemy z oddychaniem, nerkami i układem krążenia. Jak utrzymują, "mimo powagi domniemanego przestępstwa, zapewniono mu odpowiednią opiekę medyczną". Informację o jego śmierci potwierdziła też matka Ureya.
Pochodzący z Manchesteru 45-letni Urey był wolontariuszem w brytyjskiej organizacji charytatywnej Presidium Network. 25 kwietnia wraz z innym Brytyjczykiem z tej samej organizacji, został schwytany przez separatystów z DRL niedaleko miasta Zaporoże. Jak informowała wówczas organizacja, obaj zostali pojmani na punkcie kontrolnym, gdy jechali samochodem, aby pomóc kobiecie i dwójce dzieci w ewakuacji.
Na początku maja w rosyjskiej telewizji wyemitowano krótkie nagranie z rozmową z Ureyem, ale jak wskazywała wówczas jego matka, nie zachowywał się on ani nie mówił w naturalny sposób, co sugeruje, że był on zmuszony do mówienia. Później został on oskarżony przez prorosyjskich separatystów - podobnie jak czterech innych schwytanych przez nich Brytyjczyków - o działalność najemniczą.