Donald Tusk nie przejmuje się dochodzeniem wszczętym przez Komisję Europejską przeciwko Polsce. Chodzi o unijną dyrektywę powodziową z 2007 roku, której nasz rząd nie wdrożył, choć miał na to czas do jesieni ubiegłego roku. Według premiera, nawet wdrożenie tej dyrektywy nie uchroniłoby Polski przed tegorocznym kataklizmem.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Tusk o postępowaniu ws. dyrektywy powodziowej
Premier, który udał się do Brukseli na szczyt unijnych przywódców, bagatelizował sprawę. Mówił, że procedura została wszczęta w styczniu. Tymczasem unijna komisarz ds. pomocy Kristalina Georgieva poinformowała o postępowaniu przeciw Polsce teraz i to w kontekście polskich starań o pomoc z Europejskiego Funduszu Solidarności. Premier obiecał jednak poprawę: Nie sądzę, żeby ta sprawa miała jakiś dalszy zły ciąg. Tym bardziej, że będę oczekiwał od moich urzędników maksymalnego przyspieszenia prac.

Przyspieszenie jest więcej niż konieczne, bo z informacji naszej korespondentki Katarzyny Szymańskiej-Borginon wynika, że Komisja Europejska szykuje się, by już w najbliższą środę przejść do drugiego etapu postępowania o naruszenie unijnego prawa. Oznacza to, że informacje, które rząd ostatnio jej przesłał, były niezadowalające. Jeśli więc gabinet Tuska nie przyspieszy, będzie nam grozić sprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu i bardzo wysokie kary.

"To godne pożałowania"

To godne pożałowania, że kraje, które są zwykle najpoważniej dotykane przez powodzie - w tym Polska, jeszcze nie wdrożyły tych procedur - mówiła w środę Georgieva w europarlamencie podczas debaty na temat powodzi.

Według korespondentki RMF FM, nie jest prawdopodobne, by Bruksela nas ukarała i nie przekazała pieniędzy na walkę ze skutkami powodzi. Źle to jednak świadczy o polskich władzach. Staramy się bowiem o unijne pieniądze na usuwanie powodziowych szkód, a nie wdrażamy unijnego prawa, które ma powodziom zapobiec.

Unijna dyrektywa, której polski rząd nie wdrożył, przewiduje: przeprowadzenie do 2011 roku oceny ryzyka powodziowego, czyli przebadanie wszystkich tras rzecznych; do 2013 roku - opracowanie konkretnych map, a do 2015 - przygotowanie konkretnych planów zapobiegania i walki z powodzią.

Komisarz Georgieva wyraźnie dała do zrozumienia, że ostania powódź powinna być dzwonkiem alarmowym dla rządów.