Zła wola i bardzo emocjonalna dyskusja po stronie izraelskiej czy fatalna polityka zagraniczna rządu? Ostry spór polskich polityków po niefortunnych słowach Mateusza Morawieckiego dotyczących nowelizacji ustawy o IPN podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Premier mówił wówczas o "żydowskich sprawcach" zbrodni z czasów II wojny światowej.
Szef komitetu stałego Rady Ministrów Jacek Sasin przekonywał, że premier bronił jedynie prawdy historycznej. Za zbrodnie Holokaustu odpowiadają niemieccy naziści, a nie narody, które były narodami ofiar, nawet jeśli w tych narodach zdarzały się jednostki, które kolaborowały lub uczestniczyły w tych zbrodniach - mówił.
Słów szefa rządu bronił także rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński. W Izraelu też toczy się dość zacięta walka polityczna i takie sytuacje są używane na wewnętrzne potrzeby polityki izraelskiej - twierdził.
Opozycja natomiast bez zmian, wciąż krytykuje działania rządu. Może zamiast próbować organizować zespoły zajmujące się tą naprawą kryzysowych sytuacji, po prostu należałoby poprosić pana premiera, aby nie występował - komentuje Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej.
Ludowcy z kolei domagają się powołania specjalnego polsko-izraelskiego zespołu ds. trudnych - przekonuje z kolei Piotr Zgorzelski z PSL.
Podczas jednego z paneli sobotniej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium szef polskiego rządu został zapytany przez dziennikarza "New York Times" Ronena Bergmana o nowelizację ustawy o IPN. Dziennikarz przedstawił historię swojej matki, która - jak mówił - urodziła się w Polsce, a w trakcie II wojny światowej wiele członków jej rodziny zginęło, ponieważ zostali zadenuncjowani na Gestapo przez Polaków jako ukrywający Żydów.
Po wojnie moja matka przyrzekła, że nigdy więcej nie będzie mówić po polsku, że nie powie nawet jednego słowa w tym języku. Jeśli dobrze rozumiem, po uchwaleniu tej ustawy byłbym uznany za przestępcę w pańskim kraju ze względu na to, co mówię? Jaki jest cel, jaka jest myśl, którą chce pan przekazać całemu światu? Bo reakcja jest zupełnie odwrotna i przez to jeszcze większa uwaga jest poświęcona tym straszliwym zbrodniom - pytał dziennikarz "NYT".
W odpowiedzi Mateusz Morawiecki podkreślił, że "jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy zbrodniarze".
Tak jak byli żydowscy zbrodniarze, tak jak byli rosyjscy zbrodniarze, czy ukraińscy - nie tylko niemieccy - dodał premier.
Wypowiedź Mateusza Morawieckiego wywołała oburzenie w Izraelu. Słowa polskiego premiera tutaj w Monachium (podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa) są oburzające. Jest problem niezrozumienia historii i braku wrażliwości na tragedię naszego narodu - oświadczył premier Benjamin Netanjahu i zapowiedział, że "wkrótce porozmawia" z Morawieckim.
(az)