Czy moda na ukraińską literaturę w Polsce to przejściowa gorączka? „Mam nadzieję, że nie. To co mnie właściwie irytowało zawsze, to właśnie, że literatura dochodziła jakoś do głosu wtedy, kiedy coś pozaliteracko się działo fatalnie. Myślę, że literatura ukraińska jest na tyle świetna, że właściwie by się znakomicie obeszła i bez takich dodatkowych elementów 'promocji'” – mówi z przekąsem Bohdan Zadura, który był gościem radia RMF24. Z jednym z największych współczesnych polskich poetów i - już od lat - wybitnym tłumaczem literatury ukraińskiej rozmawiał dziennikarz RMF FM Bogdan Zalewski.
Bogdan Zalewski: Cieszę się bardzo, że pan się zgodził na zdalną rozmowę, mimo że dopadł pana ten wredny koronawirus. Jak się pan czuje?
Bohdan Zadura: Mogłoby być odrobinę lepiej, ale również mogło być gorzej. Specjalnie nie narzekam.
W jednym z wczesnych swoich wierszy napisał pan: ''jak leżałem chory na szkarlatynę/ to mi mama przynosiła z kościoła kasztany''. My w chorobie przynosimy dobre słowo. Proszę przyjąć od nas życzenia sił i powrotu do zdrowia.
Dziękuję pięknie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wczoraj ściągnąłem z półek mojej domowej biblioteki pana tomy. Do studia przeniosłem taką grubą księgę ''Wiersze wybrane''. Czytałem pana utwory. Od razu się przyznam, że poezja to jest dla mnie taka nisza, w której się chowam. A czy pan, jako poeta, śledzi doniesienia z Ukrainy?
To jest pytanie wydawałoby się bardzo proste, bo mógłbym powiedzieć, że tak. Od samego początku.
Doprecyzuję. Czy jest pan w stanie czytać, słuchać?
Jako poeta, to już panu odpowiadam. Nie przyszło mi do głowy, nie przyszedł mi w ogóle tym razem pomysł do głowy, żeby napisać jakikolwiek wiersz.
Czy może pan w ogóle oglądać wieści o rosyjskich zbrodniach? Czy jest pan w stanie?
Tutaj mam barierę ochronną w postaci żony. Ja nawet czuję się w obowiązku - nie zamykać oczu. Natomiast ona nie jest w stanie na to patrzeć, tego słuchać. Także raczej posługuję się komputerem. Uczestniczę w tych strasznych rzeczach głównie poprzez teksty, które moi przyjaciele i znajomi publikują na takim ukraińskim portalu ''Zbrucz''. Takie pierwsze odczucie... to było odczucie bezsilności.
To jest takie rytualne może troszkę pytanie. Jak z kulturą rosyjską? Trafiła u pana do czyśćca? Czy da się czytać Rosjan na przekór Putinowi teraz?
Głównie czytam Ukraińców, którzy w swojej lwiej części - przyznaję, że nie spotkałem innego głosu - to jednak tę kulturę rosyjską wkładają absolutnie do czyśćca. Myśląc nawet przyszłościowo, to co mnie trochę zdumiewa i podziwiam u tych swoich przyjaciół - na przykład Ołeksandr Irwaneć - jeden z trójki bubabistów czyli takiej grupy Bu-Ba-Bu...
Takich dadaistów, poetów absurdu.
Andruchowycz, Irwaneć, Neborak, grupa Bu-Ba-Bu - skrót Burleska-Bałagan-Bufonada, którzy wprowadzili taką aurę absurdu, karnawałowości w okresie realnego socjalizmu do dość smętnej literatury ukraińskiej.
Ja zacytuję pana wiersz: ''czy wpuściłbyś pod swój dach/ uchodźcę z Ukrainy? -/ pyta internetowy portal''. Tak zaczyna się pański głośny poemat z 2014 roku. Czy myślał pan ostatnio o początku tego wiersza? Że po ośmiu latach od napisania tych słów, tak się to skończy? Myślę o tej panicznej ucieczce z Ukrainy.
To mnie nie powiem, że zaskoczyło, ale to w jakiś sposób się zmieniło na lepsze, to w porównaniu z 2014 rokiem. Pytanie: czy wpuściłbyś ukraińskiego uchodźcę pod swój dach? Wydaje mi się, że wcale wtedy nie było takim retorycznym pytaniem. To nie było takie oczywiste, że odpowiedź na nie byłaby twierdząca i to właściwie tak masowo.
W poemacie wymieniał pan ukraińskich pisarzy, których wpuściłby pan pod swój dach. Wśród nich są Andrij Bondar czy Serhij Żadan. Czy utrzymuje pan osobiste kontakty, nie tylko poprzez portale internetowe, które pan czyta - ze swoimi przyjaciółmi, z twórcami z Ukrainy, których pan tłumaczył?
Mailowo tak. Nie powiem, że one są bardzo intensywne. Zresztą, co ja mógłbym napisać Żadanowi?
Pogratulować mu, że Polacy zgłaszają go do Literackiej Nagrody Nobla.
Wie pan, myślę, że gdybym ja był Żadanem w Charkowie to prawdę powiedziawszy, to że zgłoszono mnie do Nagrody Nobla, to nie byłoby dla mnie najważniejsze. Z Bondarem miałem taką korespondencję na początku wojny, kiedy on jeszcze był w Kijowie, potem pod Kijowem. Teraz jest niby trochę bezpieczniejszy.
Ja pamiętam swoje spotkania i wywiady z Żadanem, Sofiją Andruchowycz, Tarasem Prohaśką. Myśli pan, że moda na ukraińską literaturę w Polsce to taka przejściowa gorączka?
Mam nadzieję, że nie. To co mnie właściwie irytowało zawsze, to właśnie, że literatura dochodziła jakoś do głosu wtedy, kiedy coś pozaliteracko się działo fatalnie. Myślę, że literatura ukraińska jest na tyle świetna, że właściwie by się znakomicie obeszła i bez takich dodatkowych elementów promocji.
Pan przetłumaczył między innymi wiersz Andrija Bondara pod tytułem ''Latynka''. To mnie zawsze fascynowało jako pewien problem. Nie tylko jako wiersz. Zaczyna się tak: dawno mnie korciło/ przynajmniej w poezji/ żeby przynajmniej raz/ przejść na alfabet łaciński''. Kończy się ten wiersz Bondara ważnym zastrzeżeniem: ''szkoda tylko że Iwan Małkowycz nie zdoła wówczas napisać/ o księżycowym sierpie litery je i cieniutkiej świeczce litery ji". Panie Bohdanie, czy Ukraina mimo wszystko powinna porzucić cyrylicę?
Wydaje mi się, że chyba jednak nie. Zresztą cyrylica ukraińska przecież różni się od rosyjskiej choćby tymi dwoma literami, jeszcze różni się tym, że 'I" i "Y'' jest zupełnie inaczej zapisywane.
Na koniec jeszcze zapytam pana jako człowieka biegłego w sztuce słowa. Jak się powinno mówić? Jak pan mówi: "na Ukrainie" czy "w Ukrainie", a może i tak, i tak?
Jeśli chodzi o mnie, to jest właśnie efekt tej wojny. Ja przez bardzo wiele lat upierałem się przy tym, że polszczyzna ma swoje reguły i jednak się mówi "na Ukrainie". A ja zacznę mówić ''w Ukrainie'' dopiero wtedy, jak wszyscy wokół będę mówili ''w Węgrzech''. Natomiast teraz się poddałem mówię i ''na Ukrainie'', i ''w Ukrainie''. Natomiast przy przekładach zacząłem jednak używać tej formy ''w Ukrainie''.