„Pierwsi polscy kierowcy, którzy od kilku dni czekali ma możliwość przeprawy przez kanał La Manche, są już na terytorium Francji” - poinformowała wczesnym popołudniem w mediach społecznościowych ambasada RP w Londynie. Instytucja przekazała także, że Francja zniosła świąteczne ograniczenia ruchu pojazdów powyżej 7,5 tony dla powracających z Wielkiej Brytanii. Polscy kierowcy zostali zatrzymani po brytyjskiej stronie kanału La Manche ze względu na nowy szczep koronawirusa, który pojawił się na Wyspach.

REKLAMA

Ambasada RP w Londynie przekazała popołudniu, że "pierwsi polscy kierowcy, którzy od kilku dni czekali ma możliwość przeprawy przez kanał La Manche, są już na terytorium Francji". Poinformowano również, iż Francja zniosła świąteczne ograniczenia ruchu pojazdów powyżej 7,5 tony dla powracających z Wielkiej Brytanii. Limit czasu pracy kierowców wydłużony o 2 godz. dziennie i 4 godz. tygodniowo.

Z relacji pana Grzegorza, z którym rozmawiał nasz dziennikarz, wynika, że setki ciężarówek stoją w miastach i na autostradach. Między kierowcami dochodzi do konfliktów. Wciąż zbyt wolno przebiega testowanie koronawirusa. Jak dodał pan Grzegorz - jemu udało się dostać na prom po oczekiwaniu od niedzieli.

Udało mi się przebić przez to wszystko, przedostałem się już na Francję, jadę w kierunku Polski. To co tam przeszliśmy to naprawdę była masakra - przyznał pan Grzegorz.

Mniej szczęścia mają kierowcy stojący na tymczasowym parkingu na jednym z lotnisk. Jak się dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, od rana wyjechało z niego 600 ciężarówek, ale przyjechało kolejne tyle. To wciąż około 4 tysięcy samochodów.

Polscy kierowcy utknęli w Wielkiej Brytanii

Kierowcy kolejną dobę tkwią po brytyjskiej stronie kanału La Manche i czekają na testy na koronawirusa. Negatywny wynik umożliwi im wjazd do Francji i dalej przez Europę do Polski. Przed brytyjskim portem stoi ponad sześć tysięcy pojazdów - cztery tysiące ciężarówek na tymczasowym parkingu na lotnisku Manston, reszta na autostradzie M20 i na terenie miasta.

Jak twierdzi pan Grzegorz, z którym rozmawiał reporter RMF FM, wygląda na to, że skończyło się na obietnicach. Kierowca wraca towarowym busem i chciał dotrzeć do rodzinnego Braniewa na święta. W ciągu ostatniej doby udało mu się przejechać około pięćdziesięciu metrów. Od innych kierowców słyszał, że kilkaset testów wykonano na lotnisku - zamienionym na tymczasowy parking.

Większość kierowców już zadzwoniła do rodzin, że na święta jednak nie zdążą. Część szykuje wigilijne kolacje w samochodach, inni szukają alternatywnej drogi do domu.

Pan Grzegorz zastanawia, czy nie zostawić towarowego busa i nie pojechać do rodziny w Polsce. Po prostu pójdę do apteki, kupię test, spróbuję dostać się na pociąg, będę kombinował - mówi.

Na badania czeka też grupa ośmiu pracowników z Chojnic. "Stoimy dobę w kolejce, mimo że mamy test z wynikiem negatywnym" - informuje nas pan Maciej. Pisze też, że planują zrobić zakupy w pobliskim sklepie i przygotować awaryjną wigilię, która wszyscy zjedzą razem z aucie.

Czekający w kolejce mówią o frustracji i braku odpowiedniej organizacji miejsc postojowych. Wielu z nich czeka bez wody, jedzenia i dostępu do toalety od niedzieli. Najbardziej doskwiera im brak informacji o tym gdzie, kiedy i jak będą mieli zrobiony test i brak obiecywanej pomocy.

Jeden z kierowców, z którym rozmawiał Grzegorz Kwolek, postanowił zaryzykować, wrócił do Londynu i wykonał test. Oczywiście trzeba było za to zapłacić, ale dzięki temu udało mi się dostać na drugą stronę - opowiedział nam pan Paweł i dodał, że nikt nie sprawdzał jego wyniku testu. Według wcześniejszych zapowiedzi brytyjskich władz wyniki testów kierowców miały być powiązane z tablicami rejestracyjnymi ich aut i miały być kontrolowane podczas odprawy granicznej.

"Człowiek musi siedzieć na 'na czujce'"

Oczekiwanie jest coraz trudniejsze. Coraz gorzej, już wszystko boli, nie można się położyć w samochodzie, bo człowiek musi siedzieć "na czujce", czy podjeżdża, czy nie podjeżdża, czy puszczą, czy nie puszczą - mówi pan Grzegorz z Braniewa. Podkreśla, że jedyna pomoc jaką on dostał to żywność i woda od lokalnych mieszkańców, kupiona przez nich ze zbiórek. Polskie MSZ i brytyjskie władze obiecywały wsparcie, w tym gorące posiłki. Według naszej ambasady na miejscu powinno być pięciu konsulów.

Jak informuje Polska Agencja Prasowa, wczoraj wieczorem konsulowie byli w na autostradzie M20, na lotnisku Manston oraz miejscowości Maidstone, przekazując m.in. wypieki z piekarni.

Propozycja stworzenia korytarza sanitarnego

Jest propozycja, żeby Francja stworzyła korytarz sanitarny przez swoje terytorium do granicy z Belgią, aby ciężarówki jadące z Anglii mogły dalej przejechać - powiedział PAP prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska Maciej Wroński. Jeśli Francuzi tak bardzo boją sią koronawirusa, niech pozwolą kierowcom jadącym z Wielkiej Brytanii na szybki przejazd przez swój kraj do Belgii - powiedział szef TLP. To tylko kilkadziesiąt kilometrów, a dla pewności mogą nawet obstawić drogę policją i wojskiem - dodał.

Jak wyjaśnił, w tej sprawie jest w kontakcie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, które szybko mogłyby przekazać taką propozycję francuskim władzom.

Wroński zaznaczył, że poza kierowcami przewożącymi towary, w tym gigantycznym korku po stronie brytyjskiej utknęły też autokary z Polakami wracającymi na święta do domu. Jak wyjaśnił, o ile kierowcy mają warunki i są przyzwyczajeni do spania w autokarze, o tyle podróżni niekoniecznie.

Według szefa TLP, dziś już wiemy, że bardzo wielu polskich kierowcy nie dotrze na święta do domu. Oby tylko udało im się to przed sylwestrem - dodał.

Rząd obiecuje pomoc

Polski rząd obiecuje pomoc kierowcom w Dover. Jesteśmy zaniepokojeni niewielka liczbą wykonywanych testów, naciskamy na stronę brytyjską - mówi RMF FM wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.

Premier Mateusz Morawiecki po rozmowach z Borisem Johnsonem i Emanuelem Marconem miał usłyszeć zapewnienia, że porty w Dover i Callais pozostaną otwarte, a we Francji zostanie uchylony świąteczny zakaz ruchu dla pojazdów ciężarowych. "Chcemy przygotować szybszy przejazd przez kraje Unii" - zapewnia Szymon Szynkowski vel Sęk.

"Naciskamy na szybsze testowanie w Dover" - dodaje konsul Mateusz Stąsiek. To testowanie będzie kontynuowane również w nocy. To jest ostatnia informacja, która dostaliśmy na lotnisku - mówi konsul reporterowi RMF FM.

Rząd chce zwołania posiedzenia Rady Ministrów ds. transportu UE

Polski rząd domaga się zwołania w trybie nadzwyczajnym posiedzenia Rady Ministrów do spraw transportu Unii Europejskiej. Szef resortu infrastruktury Andrzej Adamczyk wysłał do komisarz odpowiadającej za kwestię transportu list dotyczący głównie sytuacji polskich kierowców uwięzionych na Wyspach Brytyjskich w związku z nowym szczepem koronawirusa.

Pracujemy nad rozwiązaniem problemów polskich kierowców, którzy utknęli w brytyjskim Dover; planujemy w krótkim czasie dodatkowe rozwiązania nadzwyczajne - zapowiedział wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Jak poinformował, na miejscu w Dover jest ambasador.

Rada miałaby zająć się umożliwieniem, najszybciej jak to możliwe, wyjazdu kierowców ciężarówek z hrabstwa Kent, a tym samy powrotu do domów tysięcy kierowców.

Polskie ministerstwo twierdzi, że wprowadzone przez Francję reguły, polegające na przepuszczaniu jedynie kierowców z negatywnym wynikiem testów na koronawirusa zaskoczyło nie tylko Wielka Brytanię, która nie była w stanie się do tego przygotować. Te reguły są też niezgodne z przedwczorajszymi zaleceniami Komisji Europejskiej, według których kierowcy w transporcie międzynarodowym powinni być wyłączeni spod jakichkolwiek ograniczeń.

Polscy medycy polecieli na Wyspy

O godz. 18 z lotniska Okęcie odleciał samolot z kilkudziesięcioma lekarzami-ratownikami medycznymi oraz pielęgniarkami, którzy będą robić testy polskim kierowcom w Dover.

Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk przekazał, iż samolot wyląduje w porcie lotniczym Londyn-Gatwick, skąd medycy zostaną przetransportowani do Dover i tam jeszcze w nocy zaczną robić wymazy polskim kierowcom, którzy oczekują na przejazd pod kanałem La Manche.

Grupę, która tam jedzie, tworzy 16 zespołów wymazowych - poinformował Dworczyk. W ciągu doby będą mogli przetestować około 5 tys. osób - dodał.

Kilka tysięcy "uwięzionych" ciężarówek

W Dover, na prowadzącej do tego miasta autostradzie M20, na dawnym lotnisku Manston oraz w innych miejscach hrabstwa Kent w kolejkach stoi kilka tysięcy ciężarówek, z czego znaczna część jest kierowana przez Polaków.

To skutek niedzielnej decyzji władz Francji, które na 48 godzin zamknęły możliwość wjazdu z Wielkiej Brytanii w związku z rozprzestrzeniającą się tam nową odmianą koronawirusa. Wprawdzie od środy przeprawa przez La Manche znów jest możliwa, ale konieczny do tego jest negatywny wynik na obecność koronawirusa, a rozładowanie korków zajmie co najmniej kilka dni.

W związku z trudną sytuacją, polska ambasada uruchomiła również dwa specjalne całodobowe numery telefoniczne dla osób chcących uzyskać informację lub pomoc:+447825724104 (infolinia ambasady) oraz +442030789618 (infolinia centrum informacji konsularnej).