Sekretarz stanu USA Antony Blinken przyznał w Senacie, że talibowie nie zerwali związków z Al Kaidą. Zapewnił jednak, że organizacja terrorystyczna nie jest w stanie przeprowadzić zamachu na terenie USA.
Relacje między talibami i Al Kaidą nie zostały zerwane - powiedział Blinken podczas wysłuchania w Senacie o Afganistanie. Dodał, że według oceny służb wywiadowczych Al Kaida jest na tyle osłabiona, że nie ma obecnie możliwości przeprowadzenia zagranicznego ataku.
Oni wiedzą też, co stało się ostatnim razem, kiedy przeprowadzili zamach na naszym terytorium - powiedział dyplomata, czyniąc aluzję do inwazji Afganistanu.
Jednocześnie gen. Scott Berrier, dyrektor wojskowej agencji wywiadowczej DIA, stwierdził podczas konferencji Intel Summit 21, że odbudowa zdolności Al Kaidy może zająć 1-2 lata. Z jego oceną zgodził się zastępca dyrektora CIA David Cohen.
Blinken we wtorek drugi dzień z rzędu odpowiadał na pytania członków Kongresu na temat zakończenia misji w Afganistanie. Podobnie jak w poniedziałek, kiedy występował przed Izbą Reprezentantów, w Senacie członkowie obydwu partii w większości krytycznie oceniali sposób zakończenia zaangażowania, jak i dorobek 20 lat wojny w Afganistanie.
Wycofanie się było obarczone oczywistymi i fatalnymi błędami i musi być za to odpowiedzialność - powiedział na wstępie szef komisji spraw zagranicznych Demokrata Bob Menendez. Jak dodał, konieczne jest też zrozumienie dlaczego "tak wiele błędów było powtarzanych przez kolejne administracje" i dlaczego kolejne administracje "kłamały na temat siły i wytrzymałości afgańskich sił bezpieczeństwa".
Czołowy republikanin w komisji Jim Risch stwierdził, że "zawstydzający" sposób wycofania się USA z Afganistanu był plamą na honorze i wiarygodności USA. Risch pytał również, kto tak naprawdę podejmuje decyzje, otwarcie sugerując że prezydent Biden jest "marionetką", którego wypowiedziami i działaniami steruje ktoś inny.
Blinken zapewnił że Biden sam podejmuje decyzje. Tłumacząc działania administracji wskazywał przede wszystkim na sytuację, jaką odziedziczył po administracji Trumpa. Stwierdził m.in., że w momencie obejmowania władzy przez nową ekipę w styczniu, talibowie byli w najmocniejszej pozycji od czasu zamachów 11 września, a USA miały na miejscu najmniejszą liczbę żołnierzy.
Blinken dodał też, że choć żadne prognozy nie przywidywały upadku afgańskiego państwa i sił jeszcze przed opuszczeniem kraju przez żołnierzy USA, już wiosną zaczęły się przygotowania na "najgorszy scenariusz", szybkiej ewakuacji ambasady i obywateli USA w nieprzyjaznych warunkach. Szef dyplomacji dodał też, że od objęcia władzy Departament Stanu 10-krotnie przyspieszył tempo wydawania wiz dla afgańskich współpracowników sił USA, odziedziczając po administracji Trumpa ogromną liczbę nierozpatrzonych wniosków.
Demokratyczny senator Chris Murphy, jeden z niewielu, który bronił działań administracji, stwierdził, że Afganistan powinien być dla Ameryki lekcją, że nawet jeśli jest supermocarstwem, nie ma nieograniczonych możliwości.
Jeśli wyjdziemy z tego nadal przeświadczeni, że to wszystko było tylko efektem złego planu czy złego wykonania, a nie tego, że nie możemy zrobić wszystkiego, będziemy skazani na powtarzanie ciągle tych samych błędów - powiedział Murphy.
Blinken jest dotąd jedynym przedstawicielem administracji, który odpowiadał na pytania Kongresu o chaotyczne wyjście z Afganistanu. Zaproszenia na wtorkowe posiedzenie komisji odmówił szef Pentagonu Lloyd Austin, co spotkało się z dezaprobatą polityków obu partii. Szef komisji Bob Menendez zapowiedział, że jeśli Austin nie stawi się przed Senatem, otrzyma prawne wezwanie do złożenia wyjaśnień.