Po zwycięstwie w sprincie w Drammen i powiększeniu przewagi nad Justyną Kowalczyk do 118 punktów Norweżka Marit Bjoergen uznała, że był to prawdopodobnie decydujący moment w walce o Kryształową Kulę. "Teraz, dopiero od dzisiaj, czuję się wyluzowana" - mówiła po biegu.
Denerwowałam się. To był przecież sprint, w którym zawsze coś się może wydarzyć. To ja mogłam upaść lub zostać wyeliminowana już w ćwierćfinale. Nie mogę być jednak jeszcze pewna triumfu w Pucharze Świata. Pozostało przecież pięć biegów - zastrzegła.
Norweskie media zwracały uwagę na "brak szczęścia Kowalczyk", która w kolejnym starcie zanotowała upadek. Podkreślano też, że to jeszcze nie koniec zmagań o Kryształową Kulę, ponieważ do zdobycia pozostało 510 punktów.
Kanał telewizji TV2 komentował, że dopiero po nagłym upadku Polki, która straciła swoje szanse już w połowie biegu finałowego, Norweżki mogły spokojnie rozegrać finisz między sobą. Stacja NRK przypomniała z kolei, że Kowalczyk ponownie nie miała swojego dnia i upadła, tak jak w sobotę w Lahti, tracąc kolejne punkty. Pomimo upadku pokazała swoją siłę i wywalczyła trzecie miejsce.
Pierwsza na metę przybiegła Bjoergen, a tuż za nią - Astrid Jacobsen.