„Nie zapomnimy tego, nie wybaczymy, zmusimy was, byście za to zapłacili” - powiedział prezydent USA Joe Biden, zwracając się do sprawców zamachu z Kabulu. Jak dodał, ten atak nie przerwie misji ewakuacyjnej i nie zmienił jego zdania na temat decyzji o wyjściu z Afganistanu.
Nie wybaczymy, nie zapomnimy, dorwiemy was i zmusimy was, byście za to zapłacili - powiedział Biden podczas wystąpienia w Białym Domu. Prezydent oznajmił, że polecił dowódcom wojskowym przygotowanie planu uderzenia odwetowego wobec przywódców Państwa Islamskiego, dodając, że choć nie ma jeszcze całkowitej pewności co do autorów zamachu, amerykańskie służby mają pewne informacje na ten temat.
Odpowiemy w miejscu i czasie naszego wyboru - zapowiedział.
Biden oświadczył, że mimo iż Państwo Islamskie prawdopodobnie planuje kolejne ataki, misja ewakuacji cywilów z Kabulu będzie prowadzona zgodnie z planem, by zrealizować daną przez Amerykę obietnicę. Dodał, że jeśli wojsko będzie potrzebowało wysłania dodatkowych sił w tym celu, wyrazi na to zgodę. Zaznaczył jednak, że nie będzie potrzebne to do wzięcia odwetu na terrorystach.
Mówiąc o 12 poległych w Afganistanie żołnierzach, Biden określił ich mianem "bohaterów", którzy oddali swoje życie, by ratować innych. Jak dodał, byli oni częścią "misji niespotykanej wcześniej w historii".
Biden dodał, że łącznie z Kabulu ewakuowano ponad 100 tys. osób, z czego ponad 7 tys. w ciągu ostatnich 12 godzin.
Wyrażając kondolencję rodzinom ofiar przywołał swoje doświadczenia utraty swojego syna Beau, weterana armii USA.
Po części znam to, co teraz przeżywacie. Ma się takie uczucie, jakbyście byli wciągani w taką czarną dziurę i nie możecie się z niej wydostać - powiedział prezydent. Wyraził też współczucie dla "wszystkich afgańskich rodzin zabitych, w tym dzieci".
Biden powiedział, że bierze odpowiedzialność "za wszystko, co się dotychczas wydarzyło". Stwierdził jednocześnie, że zamach nie zmienił jego zdania na temat wycofania wojsk z Afganistanu, powtarzając swój argument, że jedyną alternatywą dla wyjścia zgodnie z umową zawartą z talibami przez Donalda Trumpa, było wysłanie dodatkowych wojsk i narażenie ich na niebezpieczeństwo.
Prezydent odrzucił również krytykę współpracy z talibami w akcji ewakuacyjnej. Jak stwierdził, współpracę tę wymusiła sytuacja na miejscu, ale oparta ona jest na "wspólnych interesach własnych", tj. jak najszybszym zakończeniu misji ewakuacji. Biden dodał, że USA nadal będą pomagać wydostać się z Afganistanu narażonym osobom także po wyjściu sił z kraju, za pomocą środków własnych, jak i przy współpracy z talibami.
To nie są dobrzy ludzie, ale mają swoje ważne interesy. Chcą być w stanie utrzymać funkcjonowanie lotniska (...) i gospodarki - zaznaczył prezydent.
Podczas konferencji prasowej, już po przemówieniu Bidena, rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki stwierdziła jednak, że ewakuacja wszystkich Afgańczyków, którzy chcą wydostać się z Afganistanu, nie będzie możliwa.
W pobliżu lotniska w Kabulu doszło do dwóch wybuchów. Pentagon mówi o "złożonym zamachu". Jak podaje agencja Reutera, zginęło 13 amerykańskich żołnierzy. 14 innych członków sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych jest rannych. Nadal nieznana jest całkowita liczba afgańskich ofiar dwóch zamachów. Według "Wall Street Journal", który powołuje się na przedstawiciela afgańskich służb medycznych, liczba ta wynosi co najmniej 90, zaś co najmniej 150 osób zostało rannych. Do przeprowadzenia zamachu przyznało się Państwo Islamskie.
Jedna z eksplozji miała miejsce pod Abbey Gate, jednym z głównych wejść na lotnisko, gdzie gromadzili się ludzie.
Do drugiego wybuchu doszło pod hotelem Baron, ok. 300 metrów dalej. Hotel ten był używany przez służby brytyjskie do wstępnego sprawdzania Afgańczyków przeznaczonych do ewakuacji.
Według Sky News, jeden z wybuchów był wynikiem detonacji kamizelki zamachowca-samobójcy, zaś drugi - bomby umieszczonej w samochodzie.
Jak podaje agencja Reutera, zginęło 13 amerykańskich żołnierzy. 14 innych członków sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych jest rannych. Nadal nieznana jest całkowita liczba afgańskich ofiar dwóch zamachów. Według "Wall Street Journal", który powołuje się na przedstawiciela afgańskich służb medycznych, liczba ta wynosi co najmniej 90, zaś co najmniej 150 osób zostało rannych.