Dziś na Białorusi szykuje się wielka rywalizacja na marsze. Pierwszy raz od ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów Alaksandr Łukaszenka spróbuje pokazać, że on też ma zwolenników.
Łukaszenka organizuje własny marsz i wiec poparcia. W samo południe w Mińsku ma się odbyć masówką. Słychać, że wezwania do stawienia się zostały wysłane do wszystkich żołnierzy, którzy mieliby przyjść w cywilu, do robotników w fabrykach. To rzeczywiście może pokazać ile osób dyktator trzyma w garści.
Video of convoy bussing people from Homel to Minsk for pro-Lukashenko rally. Reports suggest factory workers were forced to go under threats of dismissal. Its a well used tactic in Postsovietland, and might give embattled autocrat some good footage, but unlikely much more. pic.twitter.com/zlH1dqHgqj
olliecarrollAugust 16, 2020
W internecie pojawił się filmik na którym widać jak z Homla - na wschodzie Białorusi, do Mińska ekspresówką M5 jedzie konwój autobusów na wiec poparcia Łukaszenki. "23, 24, 25 autokarów" - tak wyliczają kierowcy mijający tę kolumnę. To robotnicy z fabryk w Homlu, którzy - jak pod groźbą zwolnienia z pracy dostali nakaz pojawienia się na manifestacji popierającej dyktatora. Pierwszej od czasu zeszłotygodniowych wyborów.
Tuż przed godzina 12:00 pojawiła się informacja, że około tysiąca osób zgromadziło się już na Placu Niepodległości, gdzie trwają przygotowania do wiecu poparcia dla Alaksandra Łukaszenki. Zebrani na placu trzymają flagi państwowe Białorusi. Plac jest otoczony przez milicję, a wejście na niego jest możliwe po kontroli osobistej.
Nie dajmy się oszukać. To aktywna mniejszość próbuje zdestabilizować sytuację w kraju - krzyczą w centrum placu dwie kobiety, którym bije brawo ok. 50 osób.
Większość obywateli to zadowoleni i szczęśliwi ludzie - oni siedzą w domu - mówi jedna z kobiet.
Z drugiej strony... sprzeciwiający się mu ludzie chcą zorganizować własną - tym razem największą w historii - anty-reżimową manifestację. O godzinie 14 na ulicach białoruskich miast mają pojawić się jego przeciwnicy.
Sprzeciwiający się władzy rozsyłają sobie przez internet apel o pojawienie się, w którym w możemy przeczytać: "Przez cały tydzień Białorusini z całego kraju wychodzą na ulicę w prostym celu: by bronić swoich praw. Skala działań solidarnościowych osiągnęła precedensową skalę. Ludzie wychodzili na ulicę nawet w wioskach gdzie mieszka 50 osób. Ale najważniejszym dniem jest 16 sierpnia. Dziś musimy wyruszyć na decydujący pokojowy marsz i pokazać dyktatorowi oraz światu czego chcemy. Nadszedł czas".
Protestujący chcą, żeby dziś w końcu doszło do przełomu.
Coraz więcej urzędników państwowych przechodzi na stronę opozycji. Ostatnim z nich jest białoruski ambasador na Słowacji Igor Leszczenja. Dyplomata ogłosił, że "stoi solidarnie razem z tymi, którzy wyszli na ulice białoruskich miast i pokojowo demonstrują. Ich głos musi być słyszany".
Z kolei ambasada Białorusi w Sztokholmie zdjęła z masztu obecną - wprowadzoną przez Łukaszenkę flagę kraju i wciągnęła biało-czerwono-białą flagę sprzed 1995 roku, która jest symbolem opozycji.
Wsparcie dla opozycji wyraził także Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce i były minister kultury. Poza tym na stronę antyreżimową przechodzą ludzie kultury, niektórzy mundurowi oraz pracownicy propagandowych mediów.