Stopa bezrobocia wyniosła w lipcu 13,1 procent, czyli minimalnie mniej niż w czerwcu - podał Główny Urząd Statystyczny. Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz przyznaje jednak w rozmowie z reporterem RMF FM, że od przyszłego miesiąca bezrobocie zacznie rosnąć, bo kończą się prace sezonowe.
W końcu lipca w urzędach pracy w całym kraju zarejestrowanych było 2 093 100 bezrobotnych. To o 16 tysięcy ludzi mniej niż przed miesiącem, ale o prawie 140 tysięcy więcej niż w lipcu ubiegłego roku.
Najwyższe bezrobocie utrzymywało się w minionym miesiącu w województwach: warmińsko-mazurskim (20,2 procent), kujawsko-pomorskim (17,4 procent) i zachodniopomorskim (16,8 procent), natomiast najniższe - w Wielkopolsce (9,6 procent) oraz na Mazowszu i Śląsku (po 11,1 procent).
Spadek bezrobocia w porównaniu do czerwca był minimalny - wyniósł zaledwie 0,1 procent. Wszystko dlatego, że Polacy wciąż odczuwają kryzys gospodarczy. Wiele osób ograniczyło w tym roku plany wakacyjne i w efekcie w miejscowościach turystycznych potrzeba było mniej pracowników niż zazwyczaj o tej porze roku. To samo widać w budownictwie. Mało kto zdecydował się na budowę albo remont domu, a budownictwo również jest przecież uzależnione od pogody.
Dlatego minister pracy przewiduje, że w sierpniu spadek bezrobocia będzie równie skromny jak w lipcu. Mocniejszego spadku bym nie przewidywał, chociaż danych jeszcze nie mamy, bo sierpień się nie skończył - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z naszym reporterem Krzysztofem Berendą. Przyznaje także, że od września czeka nas pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Miesiące jesienne to jest moment, kiedy tradycyjnie kończą się prace sezonowe, więc na taki wzrost (bezrobocia) trzeba się przygotować - mówi.
Minister nie chce powiedzieć, ile bezrobocie wyniesie na koniec roku. Ostatnie rządowe prognozy, zapisane w budżecie, mówią o poziomie 13,8 procent. Eksperci twierdzą jednak, że trzeba się spodziewać znacznie gorszego wyniku - powyżej 14 procent.