Szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke przestrzega amerykański Kongres, by powstrzymał się na razie przed nadmiernymi cięciami wydatków budżetowych. Zdaniem ekonomisty, mogą one zahamować i tak już bardzo powolny wzrost gospodarki.
Amerykański PKB wzrósł w pierwszej połowie tego roku tylko o 0,9 proc. w skali rocznej. Według prognoz, w drugiej połowie roku wzrost gospodarki może przyspieszyć do 2-2,5 proc. Nie zapewni to jednak zmniejszenia bezrobocia, które obecnie wynosi 9,1 proc.
Występując przed Połączoną Komisją Ekonomiczną złożoną z ustawodawców z obu izb Kongresu, Bernanke nakreślił dość pesymistyczny obraz gospodarki USA. Mówił m.in., że "z ledwością dochodzi ona do siebie" po kryzysie finansowym i recesji, rosnąc w tempie "znacznie słabszym, niż na to liczyliśmy". Zaznaczył jednocześnie, że sam bank centralny, którego głównym zadaniem jest kierowanie polityką monetarną, ma ograniczone możliwości "nakręcenia" koniunktury - wiele zależy od rządu i Kongresu. Polityka walutowa może być potężnym narzędziem, ale nie jest panaceum na rozwiązanie problemów stojących obecnie przed gospodarką amerykańską. Pobudzenie do wzrostu i tworzenia miejsc pracy jest wspólnym zadaniem wszystkich decydentów - podkreślał.
Zaznaczył jednak, że Fed jest gotowy do "kolejnych działań w celu promowania silniejszego ożywienia (gospodarki) przy jednoczesnej stabilności cen". Nie zdradził natomiast, co Fed zamierza zrobić dla pobudzenia wzrostu. We wrześniu bank centralny ogłosił decyzję o sprzedaży krótkoterminowych obligacji skarbowych wartości 400 miliardów dolarów i zainwestowaniu zysków w obligacje długoterminowe, o terminie płatności od 6 do 30 lat. Fed może raz jeszcze wykupić obligacje z banków, aby zachęcić je do udzielania kredytów. Zrobił to już dwukrotnie po wyczerpaniu możliwości dalszego obniżania stóp procentowych.
Przed komisją ekonomiczną Kongresu Bernanke powiedział również, że banki amerykańskie są tylko w bardzo niewielkim stopniu narażone na ryzyko związane z zadłużeniem krajów europejskich. Wystawienie banków USA na ryzyko związane z najbardziej pogrążonymi w kłopotach państwami, jak Portugalia, Irlandia i Grecja, jest minimalne - stwierdził.