Niemiecka agencja prasowa dpa informuje, że Berlin blokuje postęp w rozmowach nad nowym pakietem sankcji na Rosję. Sprzeciw RFN ma być główną przyczyną, dla której planowanie nowych restrykcji unijnych wobec Moskwy nie zostało jeszcze zrealizowane.

REKLAMA

Ostatnio można było odnieść wrażenie, że Niemcy są nowymi Węgrami, powiedział urzędnik UE, cytowany przez dpa. Nawiązywał do faktu, że rząd premiera Viktora Orbana wielokrotnie opóźniał decyzje w sprawie sankcji wobec Rosji.

Planowane przez Brukselę nowe rozwiązania koncentrują się przede wszystkim na uniemożliwieniu Rosji omijania już wprowadzonych sankcji.

Pierwotnie planowano, że porozumienie w sprawie nowego pakietu sankcji zostanie osiągnięte przed szczytem państw G7, który rozpoczął się w czwartek. Jednak według dyplomatów porozumienie polityczne może zostać osiągnięte najwcześniej w piątek, pisze dpa.

Po spotkaniu stałych przedstawicieli państw członkowskich UE w Brukseli w środę poinformowano, że jedno z głównych państw członkowskich bez dalszych wyjaśnień wskazało, że w dalszym ciągu uważa część planów za problematyczną.

Berlin obawia się, że niemieckie firmy mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności za naruszenia, dlatego proponują albo uchylenie tego środka, albo ograniczenie go do niektórych kategorii towarów - informuje źródło dpa.

Agencja donosi, że nowe sankcje obejmą też ograniczenia w handlu rosyjskim skroplonym gazem ziemnym (LNG), w tym zakaz wykorzystywania portów takich jak Zeebrugge w Belgii. To stamtąd m.in. rosyjski gaz transportowany jest do krajów trzecich. Nowe sankcje mogłyby istotnie wpłynąć na spadek sprzedaży surowca.

To nie pierwszy raz, gdy Niemcy mają "obawy"

Niemiecka agencja zauważa, że zachowanie rządu Olafa Scholza wywołuje zdumienie wśród europejskich partnerów nie po raz pierwszy. Ostatnio Berlin zgłosił sprzeciw wobec nadania nowemu projektowi wsparcia dla Ukrainy nazwy "NATO Mission Ukraine". Niemcy argumentowali, że nazwa może błędnie kojarzyć się z regularną misją wojskową NATO w Ukrainie. RFN obawiał się, że nazwa zostanie wykorzystana przez Rosję do celów propagandowych i użyta przeciwko Sojuszowi.

W łonie Paktu Północnoatlantyckiego doszło z tego powodu do sporu. Zwolennicy terminu "misja" racjonalnie argumentowali, że Kreml nie potrzebuje wiele, by oskarżyć NATO o działania antyrosyjskie. Jakkolwiek nie nazwać natowskiej inicjatywy, Moskwa i tak użyje jej jako pretekstu do kampanii dezinformacyjnej.

Zdziwienie wśród sojuszników jest tym większe, że niemiecki rząd twierdzi, iż generalnie popiera treść natowskich planów, których głównym założeniem jest przejęcie od Stanów Zjednoczonych koordynacji dostaw broni i działań szkoleniowych dla ukraińskich sił zbrojnych.