"Walczymy teraz o to, aby Święta Bożego Narodzenia można było spędzić normalnie, tak jak w ostatnich latach" - podkreśla w rozmowie z RMF FM szef grupy rządowych doradców epidemiologicznych profesor Andrzej Horban. Przyznaje, że jeżeli uda się utrzymać spadek liczby nowych zakażeń, niektóre obowiązujące restrykcje mogą zostać w połowie grudnia poluzowane.
W czwartek według danych resprtu zdrowia w naszym kraju potwierdzono ponad 22,5 tys. zakażeń koronawirusem i 275 zgonów. W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że poprzedniej doby zanotowano ponad 24 tys. nowych przypadków, 419 osób zmarło.
W świetle aktualnych danych - według prof. Andrzeja Horbana - zmniejsza się prawdopodobieństwo lockdownu. Możliwe jednak, że obowiązujące restrykcje, m.in. w galeriach handlowych, restauracjach i na siłowniach, będą przedłużone do połowy grudnia.
Jak tłumaczy epidemiolog, chodzi o to, by utrzymać spadkowy trend i poluzować obostrzenia przed Bożym Narodzeniem.
Jeżeli nadal będzie to działało, społeczeństwo będzie dopasowywać się do zaleceń tak jak teraz, to należy spodziewać się w ciągu tygodnia czy dwóch spadku liczby zakażeń, zmniejszenia transmisji. O to nam teraz chodzi - podkreśla w rozmowie z RMF FM profesor Andrzej Horban.
Epidemiolodzy przewidują, że - mimo spadku liczby zakażeń - końcówka listopada przyniesie wzrost liczby zgonów osób z koronawirusem.
Chorzy chorują czas jakiś. Jeżeli zakażeni są ludzie starsi, umierają relatywnie szybko. W tej chwili chorują ludzie 50-, 60-letni, którzy są relatywnie w dobrej kondycji, jeżeli dostaną ciężkiego zapalenia płuc to walczą o życie. My też to samo robimy poprzez leczenie tych osób - tłumaczy profesor Andrzej Horban, szef grupy rządowych doradców epidemiologicznych.
Do wyzdrowienia lub niepomyślnego skończenia choroby, czyli śmierci, mijają dwa tygodnie lub więcej. To, że liczba zgonów ustabilizowała się, nie oznacza, że zacznie spadać - dodaje ekspert.
Mam nadzieję, że nie będzie kolejnych rekordów dobowych przyrostów liczby zakażeń koronawirusem. Nie osiagniemy pułapu 28, 30 tysięcy nowych przypadków. To jest nasz cel - przyznaje w RMF FM prof. Andrzej Horban. Odczuwalny spadek liczby zakażeń zajmie trochę czasu. Mówimy tu o rzędzie dwóch, trzech, czterech tygodni - dodaje.
Aktualne działania to teraz kwestia złotego środka pomiędzy dolegliwościami ekonomicznymi a możliwościami placówek ochrony zdrowia do przyjęcia pacjentów. Szczęśliwie mogę powiedzieć, że wciąż w Polsce mamy relatywnie niewielką liczbę zgonów. Oczywiście, każdy zgon jest nieszczęściem. Jednak obecnie liczba zgonów w naszym kraju to kilkaset, a nie kilkanaście tysięcy - zauważa ekspert.
Epidemiolog podkreśla, że pozytywną informacją są dane o mniejszej liczbie testów wykonywanych w ostatnich dniach. Wykonujemy testy u ludzi, którzy mają objawy górnych dróg oddechowych. Porzucamy chęć opanowania epidemii, bo ona nie da się opanować metodą kontaktu, robienia wymazów w izolatoriach - tłumaczy prof. Horban. To zdawało egzamin w czasach, gdy mieliśmy 500-1000 zachorowań w skali kraju. Zmieniliśmy taktykę i testujemy ludzi, którzy mają objawy kliniczne - podsumowuje.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował w czwartek, że na razie nie będzie konieczne wprowadzenie w Polsce lockdownu, nazywanego przez rządzących narodową kwarantanną.
"Wspólnym wysiłkiem wyhamowaliśmy zakażenia tuż przed punktem krytycznym. Dyscyplina działa. Dlatego wciąż proszę i będę prosił - zostańmy w domu. Zasada jest prosta - im mniej kontaktów społecznych, tym mniejsza szansa na zakażenie i wyhamowanie epidemii" - napisał premier na Facebooku. "To dzięki naszej odpowiedzialnej postawie, dzięki konsekwentnej realizacji zasady DDM - dystans, dezynfekcja, maseczka - zyskaliśmy delikatną przewagę w tej walce z wirusem. Teraz nie możemy jej zmarnować" - oświadczył szef rządu w nagraniu dołączonym do wpisu.