Alaksandr Łukaszenka ma dziś zabrać głos w sprawie ostatnich wydarzeń w Rosji i buntu Grupy Wagnera, prywatnej firmy wojskowej dowodzonej przez Jewgienija Prigożyna. To właśnie na Białorusi członkowie zbuntowanej formacji i jej szef mają znaleźć schronienie. Powstanie baza wojskowa, wybudowana specjalnie dla 8 tysięcy wagnerowców – pisze „Washington Post”. „Możecie dołączyć do rosyjskiej armii albo udać się na Białoruś” – mówił wczoraj przywódca Rosji Władimir Putin, w orędziu wygłoszonym po zażegnanym buncie twórcy Grupy Wagnera Jewgienja Prigożyna.

REKLAMA

Jak zastrzegają media związane z administracją białoruskiego dyktatora, jego wystąpienie nie będzie orędziem do narodu. Alaksandr Łukaszenka ma odpowiedzieć na pytania dziennikarzy w sprawach aktualnych dla państwa. Jak dodaje związany z Łukaszenką kanał mediów społecznościowych, zrobi to, bo jest wiele pytań, wrzutek, wersji i przypuszczeń. Poza tym twierdzi, że na Białorusi nie dzieje się nic, co wymagałoby pilnego orędzia do narodu.

Wagnerowcy na Białorusi

Białoruś będzie nowym miejsce stacjonowania wagnerowców.

Wczoraj Władimir Putin, nie wymieniając nazwisk, nazwał organizatorów sobotniego buntu zdrajcami. Zwrócił się też do samych wagnerowców, dając im wolną rękę: mogą oni podpisać kontrakt z resortem obrony albo wyjechać na Białoruś. Kto chce, może pojechać na Białoruś. Wybór należy do was - powiedział.

Media piszą, że baza wagnerowców, przeznaczona dla 8 tysięcy ludzi, ma powstać na południowy wschód od stolicy Białorusi, Mińska. Jak podaje na przykład "The Telegraph" to właśnie z 8 tysięcy najemników, a nie 25 tysięcy jak podawał sam Jewgienij Prigożyn, składała się kolumna, która w sobotę podążała w stronę Moskwy.

Już pojawiają się nieoficjalne informacje, że obóz zaczyna być budowany w Osipowiczach koło Mohylewa. Ta baza ma zająć blisko 25 tysięcy metrów kwadratowych. Na miejsce mają już docierać pierwsi najemnicy z planowanych 8 tysięcy. Niezależne białoruskie kanały podają jednak, że wciąż nie ma potwierdzenia tych informacji i nie widać przemieszczania sprzętu i wojskowych w tych okolicach.

Wagnerowcy zakładnikami Putina?

Białoruś była wykorzystana przez Rosję w inwazji na Ukrainę. Kenneth Yalowitz, były ambasador USA w Mińsku twierdzi, że mało prawdopodobne jest, by inicjatywa o bazie wagnerowców na Białorusi wyszła od samego Łukaszenki. Putin może dyktować Łukaszence warunki. Jaki jest cel ich ewakuacji na Białoruś? Przecież mogą być zagrożeniem także dla Łukaszenki - stwierdził.

Amerykański Instytut Badań nad Wojną uważa, że "przyszłość Grupy Wagnera jest niejasna, ale najprawdopodobniej nie będzie w niej Jewgienija Prigożyna i być może nie przetrwa jako oddzielny czy jednolity twór". Według analityków ISW, jeśli Kreml będzie wywierać na Białoruś presję, to nie zapewni ona Prigożynowi ani jego najemnikom prawdziwego schronienia. Gdyby zostali oskarżeni o zdradę stanu, Łukaszenka prawdopodobnie przystanie na ich ekstradycję - ocenia instytut.

Liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouska o zapowiedzi przyjazdu wagnerowców na Białoruś powiedziała, że jej kraj "nie potrzebuje więcej przestępców ani bandytów".

"Financial Times" zauważa z kolei, że jeśli Prigożyn przyjedzie ze swoimi gangsterami na Białoruś, będzie to zagrożeniem dla krajów sąsiednich: Polski, Litwy i Łotwy.

Bunt Grupy Wagnera

W sobotę doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą wagnerowców Jewgienijem Prigożynem.

Siły podległe Prigożynowi najpierw zajęły Rostów nad Donem, w tym siedzibę główną Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyły w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy.

Bunt zakończył się po negocjacjach Prigożyna z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić i po południu rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji.

W poniedziałek głos zabrał sam Prigożyn. Szef najemników przekazał, że 1 lipca Grupa Wagnera miała przestać istnieć "w wyniku intryg i nieprzemyślanych decyzji". Tłumaczył także, że marsz nie miał na celu obalenia władz na Kremlu.