Ostatnie dni i godziny kampanii to próba narzucenia najważniejszego tematu dyskusji i sporu. Tu już nie ma czasu i ochoty na subtelne gry. Tu jest twarda partyjna przepychanka, mocne słowa, ostre ataki…. PO próbuje – tradycyjnie na ostatniej prostej postraszyć PiS-em i uczynić tym głównym tematem znikający projekt konstytucji i dość swobodne operowanie przez lidera wyborczych sondaży obietnicami i ich kosztami. PiS-owi marzyłoby się „rozhuśtanie” tematu najnowszych nagrań Jana Kulczyka z panami Wawrzynowiczem, Kwiatkowskim i Sikorskim. Przekonamy się komu się bardziej będzie wiodło….
Kolejna odsłona afery taśmowej ma - moim zdaniem - znacznie mniejszy potencjał, niż to co słyszeliśmy i widzieliśmy wcześniej. W dodatku jeśli w kogoś uderza, to w polityków drugiego szeregu i szefa NIK, który i tak ma już tyle problemów na głowie, że jeden więcej czy jeden mniej, wydają się nie mieć większego znaczenia. Nie wydaje mi się, żeby nagrania ujawnione przez TV Republika były w stanie wzbudzić większe emocje. Zwłaszcza, że ich tematyka jest dość hermetyczna i brakuje w nich czegoś, co miałoby szanse przemówić do wyobraźni przeciętnego wyborcy. Ale zapewne próba wykreowania nagrań na temat numer jeden wywoła dużo emocji. A i wzajemnych oskarżeń o bycie "tubą władzy", albo "tubą opozycji"
Odświeżyłem pamięć i sięgnąłem po "zaginiony" projekt konstytucji PiS. I zdziwiłem się dlaczego partia tak gorączkowo się od niego odcina. Bo projekt - owszem - jest tu i ówdzie nieco kontrowersyjny, ale nie ma w nim niczego, czego PiS, by głośno i wielokrotnie nie mówił. Ustrój prezydencki. Nienaruszalność życia od poczęcia. Gwarantowana konstytucyjnie religia w szkołach. Obietnica nierejestrowania związków partnerskich. Czy jest ktoś, kto uważa, że PiS nie jest zwolennikiem któregoś z tych rozwiązań? Dlatego dziwię się nieco, że w tej sprawie opozycja zachowuje się tak jakby miała coś na sumieniu. Wygląda to na - dość czytelną, ale może i skuteczną - strategię przycinania rogów i kantów, czynienie z PiS-u partii tak bardzo pastelowej i bezkonfliktowej jak tylko się da. Sądząc po sondażach - zabieg jest skuteczny i przyniesie wyborcze profity.
Też - jak pewnie wszyscy - jestem znudzony zabiegiem pt. postraszmy PiS-em. Ale - zmartwię tych znudzonych - PO będzie go do ostatnich chwil kampanii mocno eksploatowała. Z partyjnych badań wynika, że emocje - choćby negatywne - są dla Platformy niczym ożywczy tlen - zawsze przydają jej wyborców. Ilekroć partia nieco sobie to straszenie odpuszczała - wynik był słabszy, niż na to liczono. A że tym razem perspektywa zmiany władzy jest tak realna, że wydaje się to już niemal przesądzone - PO nie odpuści. I aż do znudzenia powtarzać będzie "a jak PiS przejmie władzę to...."
I tak to właśnie dwie największe partie, tradycyjnie, zdominują pewnie na ostatniej prostej wyborczą scenę. Pytanie - czy jeszcze coś tym ugrają, czy jeszcze kogoś są na niej w stanie do siebie przyciągnąć. Badania mówią, że wielu wyborców podejmuje decyzje w ostatniej chwili, nawet idąc do lokalu wyborczego. Tym razem przepływy między PO i PiS-em a mniejszymi ugrupowaniami mogą okazać się kluczowe dla po-wyborczego krajobrazu. Ruchy elektoratu na linii PiS - Korwin - Kukiz albo PO - Petru - Lewica rozstrzygną, kto do Sejmu wejdzie, a kto przepadnie i czy anty-PiSowska koalicja będzie mogła choćby pomarzyć o pokrzyżowaniu partii Jarosława Kaczyńskiego szyków. Dziś nic na to nie wskazuje. Gdybym miał obstawiać - wydaje mi się, że najbardziej prawdopodobnym wariantem jest mniejszościowy rząd PiS z poparciem Kukiza. Ale system liczenia d’Hondta potrafi zaskakiwać. I może być tak, że nawet z poparciem poniżej 40% Prawo i Sprawiedliwość będzie miało 231 mandatów.