Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wniósł do parlamentu dekret o stanie wojennym, w którym okres jego obowiązywania skrócono z 60 do 30 dni. Wcześniej w Radzie Najwyższej, czyli ukraińskim parlamencie, doszło do awantury. Ostatecznie parlament zatwierdził stan wojenny w części kraju. Obejmie on obszary przy granicy z Rosją oraz obwody nad Morzem Czarnym i Azowskim.
Petro Poroszenko miał wystąpić w poniedziałek przed deputowanymi Rady Najwyższej. Gdy część z nich zablokowała trybunę, prezydent opuścił siedzibę parlamentu.
Przeciwnicy Poroszenki obawiali się, że stan wojenny może być pretekstem do przełożenia zaplanowanych na przyszły rok wyborów prezydenckich. Szef państwa zapewnił, że wybory odbędą się w terminie. Poroszenko nie ogłosił jeszcze, czy będzie ubiegał się o reelekcję, jednak wszystko wskazuje na to, że ponownie weźmie udział w wyścigu o najwyższe stanowisko w państwie.
Na początku posiedzenia trybunę parlamentarną zablokowali m.in. posłowie populistycznej Radykalnej Partii deputowanego Ołeha Laszki. Domagali się oni przerwy dla konsultacji klubów parlamentarnych z prezydentem.
Według posłów prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki szef państwa przybył do siedziby Rady Najwyższej, ale "szereg frakcji" nie pozwoliło mu na wypowiedź.
Szereg frakcji zablokowało trybunę, nie pozwalając prezydentowi wypowiedzieć się o tym, co dzieje się na Morzu Azowskim, jakie wyzwania związane z agresją wojenną stoją przed naszym krajem. Rada Najwyższa nie pozwala na wystąpienie prezydenta - oświadczył zastępca szefa klubu Bloku Poroszenki Serhij Berezenko.
Poroszenko opuścił Radę Najwyższą i wystąpił w orędziu telewizyjnym. Zapewnił w nim, że stan wojenny nie wpłynie na termin wyborów prezydenckich, które powinny odbyć się 31 marca przyszłego roku.
Stan wojenny będzie trwał 30 dni. Na początku grudnia wniosę do parlamentu projekt postanowienia o dacie wyborów prezydenckich, które, zgodnie z konstytucją, powinny odbyć się 31 marca 2019 roku - zapewnił.
Wcześniej proponowano, by stan wojenny trwał 60 dni.
Dekret o stanie wojennym ma zacząć obowiązywać w środę od godziny 9 czasu lokalnego (8 w Polsce) - poinformował prezydent.
Prezydent wyjaśnił, że działania te są niezbędne ze względu na niebezpieczeństwo nasilenia agresji Rosji wobec Ukrainy.
Dane wywiadowcze mówią o poważnym niebezpieczeństwie operacji lądowej przeciwko Ukrainie. Trzymam w ręku tajny dokument, który jest raportem naszych organów wywiadowczych. Jest w nim szczegółowy opis wszystkich sił przeciwnika znajdujących się w odległości setek, a czasem nawet dziesiątek kilometrów od naszych granic; sił gotowych w każdym momencie do wtargnięcia na Ukrainę - oświadczył Poroszenko.
Szef państwa jeszcze raz powtórzył, że ogłoszenie stanu wojennego nie oznacza wypowiedzenia wojny Rosji. Stan wojenny wprowadza się wyłącznie w celu wzmocnienia obrony Ukrainy na tle wzrastającej agresji ze strony Rosji. Stan wojenny nie oznacza naszej rezygnacji z polityczno-dyplomatycznej drogi uregulowania konfliktu na wschodzie Ukrainy. Poinformowałem dziś o tym szczegółowo naszych zachodnich partnerów - powiedział Poroszenko.
Ostatecznie wieczorem Rada Najwyższa zatwierdziła wprowadzenie stanu wojennego. Stan wojenny na Ukrainie będzie ograniczony wyłącznie do obszarów położonych przy granicy z Rosją, Naddniestrzem oraz obwodów nad Morzem Czarnym i Azowskim – powiedział Poroszenko w parlamencie.
Regulacje dotyczące stanu wojennego zostaną zastosowane tylko w przypadku rosyjskiej agresji lądowej i wkroczenia regularnych wojsk Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy poza granicami operacji (przeciwko prorosyjskim separatystom w Donbasie) na wschodzie kraju i Krymu – podkreślił szef państwa.
Stan wojenny nie doprowadzi do ograniczenia praw i swobód obywatelskich – zapewnił Petro Poroszenko.
W niedzielę dwa kutry oraz holownik marynarki wojennej Ukrainy, które płynęły z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim, zostały ostrzelane, a następnie przejęte przez rosyjskie siły specjalne. Ukraina uznała te działania za akt agresji.
Od aneksji Krymu Rosja uważa wody u wybrzeży Półwyspu Krymskiego za swoje wody terytorialne. Cieśnina Kerczeńska, w której doszło do incydentu, oddziela Morze Czarne od północnej jego części, czyli Morza Azowskiego. Po zaanektowaniu przez Rosję Krymu w 2014 r. Moskwa przejęła kontrolę nad cieśniną, a następnie zbudowała nad nią most łączący półwysep z rosyjskim terytorium.
Rosję i Ukrainę wciąż łączy umowa z 2003 roku dotycząca Morza Azowskiego, w oparciu o którą oba państwa uważają Morze Azowskie i Cieśninę Kerczeńską za swoje terytorium wewnętrzne. Oba kraje mają tam swobodę żeglugi.
(mpw)